Tytuł: Nie opuścisz mnie.
Pairing:V x Jungkook (BTS)
Gatunek: Angst
_________
„Nie ma co opowiadać o moim życiu. Jest nudne i do niczego, ale mnie to odpowiada. Nie mam rodziny choć mam tylko 19 lat. Zostałem sierotą 5 lat temu od tamtego czasu moje życie niesamowicie się zmieniło.” Tak za każdym razem opowiadał o sobie jak poznawał nowe osoby. I rzeczywiście nie miał co opowiadać, nie miał szczęśliwego życia. Nie miał rodziny, ani przyjaciół.
Bo nikt nigdy nie chce pomóc pierwszy. Ale mniejsza z tym. Tak naprawdę rodzice wyrzucili go z domu, nie trafił do dobrej rodziny. Mówił, że się tym nie przejmuje, chociaż bolał go widok innych, głupio szczęśliwych ludzi.
Zatem sam musiał na siebie zarabiać i radzić sobie z losem.
Nie zawsze chodził do szkoły, jeśli już tam bywał patrzył na wszystko i wszystkich z obrzydzeniem. Twierdził, że szkoła jest bezużyteczna. W szkole powinni uczyć życia, zamiast matematyki.
Bo nikt nigdy nie chce pomóc pierwszy. Ale mniejsza z tym. Tak naprawdę rodzice wyrzucili go z domu, nie trafił do dobrej rodziny. Mówił, że się tym nie przejmuje, chociaż bolał go widok innych, głupio szczęśliwych ludzi.
Zatem sam musiał na siebie zarabiać i radzić sobie z losem.
Nie zawsze chodził do szkoły, jeśli już tam bywał patrzył na wszystko i wszystkich z obrzydzeniem. Twierdził, że szkoła jest bezużyteczna. W szkole powinni uczyć życia, zamiast matematyki.
Gdyby tego wszystkiego było mało, wyjątkowo często wdawał się w różne bójki. Dzieciaki dokuczały mu i dogryzały. Raz z powodu braku rodziny, innym razem z powodu wyglądu, a jeszcze innym razem sam nie wiedział dlaczego.
Dziewczyny krzywo patrzyły w jego stronę. Obgadywały za jego plecami i wyśmiewały. Choć to wydaje się dziwne, to nie znalazła się ani jedna osoba, która by wyraziła chęć pomocy. Chłopak stał się silny, dawno zapomniał o wszystkich emocjach. Co dzień pogrążał się w głębokiej melancholii, która jako jedyna dawała mu ukojenie.
Jego imię to Taehyung.
Kiedy Taehyung miał zły czas wychodził na papierosa. Chodził ciemną, wąską ulicą wieczorami, aby usiąść w miejscu, gdzie nie ma żywej duszy.
I tego wieczoru nastolatek czuł się przygnębiony. Postanowił wyjść zapalić. Założył swoje wiązane buty. Miał w zwyczaju przyozdabiać swoje buty kwiatami i roślinami. Wplatał je między sznurówki i zmieniał co jakiś czas. Pomimo trudnego charakteru, miał w sobie delikatność. Narzucił na siebie kurtkę i wyszedł z mieszkania.
Szedł powoli, nie spiesząc się. Patrzył na miasto spowite nocą. Drobne światła w przenikliwej ciemności odbijające się w oknach mieszkań. Było przed północą. W niektórych mieszkaniach delikatnie świeciła lampka nocna. Widząc znajomą latarnię chłopak skręcił w prawo. Usiadł na ziemi i wyciągnął paczkę papierosów. W jednej chwili zaczął się nerwowo przeszukiwać.
-Cholera…- wyszeptał
Zapomniał zapalniczki. Uderzył pięścią w płytkę chodnikową.
No nic, wolę siedzieć tutaj niż w tym pustym mieszkaniu. Przez jedno z wielu okien na ścianie kamienicy ktoś zaczął wyrzucać jakieś rzeczy. Ubrania, książki i inne. Na całą ulicę rozległ się krzyk. Dwójka ludzi, chyba byli parą, zaczęła się kłócić o swoją własność.
Taehyung przyglądał się temu zdarzeniu z zaciekawieniem. W tej chwili usłyszał jak chłopak coś odkrzyknął, po chwili zobaczył go zrezygnowanego. Przez chwilę nawiązali kontakt wzrokowy, nieznajomy tylko lekko się uśmiechnął i spuścił głowę w dół. Podszedł w ciszy do Tae, osunął się na ścianę i usiadł obok niego. V przez chwile przyglądał się obcemu chłopakowi w ciszy spode łba.
-Zły dzień?- zapytał Tae
-Mhm..
Nieznajomy zauważył, że ten trzyma w ręku papierosa. Wyciągnął z kieszeni zapalniczkę. Były na niej naklejone zasuszone kwiaty, co zainteresowało V. Dym zapalonego papierosa unosił się do góry tworząc wzory w powietrzu. Chłopcy siedzieli obok siebie bez słowa. Mimo ciszy czuli się spokojnie.
Dziewczyny krzywo patrzyły w jego stronę. Obgadywały za jego plecami i wyśmiewały. Choć to wydaje się dziwne, to nie znalazła się ani jedna osoba, która by wyraziła chęć pomocy. Chłopak stał się silny, dawno zapomniał o wszystkich emocjach. Co dzień pogrążał się w głębokiej melancholii, która jako jedyna dawała mu ukojenie.
Jego imię to Taehyung.
Kiedy Taehyung miał zły czas wychodził na papierosa. Chodził ciemną, wąską ulicą wieczorami, aby usiąść w miejscu, gdzie nie ma żywej duszy.
I tego wieczoru nastolatek czuł się przygnębiony. Postanowił wyjść zapalić. Założył swoje wiązane buty. Miał w zwyczaju przyozdabiać swoje buty kwiatami i roślinami. Wplatał je między sznurówki i zmieniał co jakiś czas. Pomimo trudnego charakteru, miał w sobie delikatność. Narzucił na siebie kurtkę i wyszedł z mieszkania.
Szedł powoli, nie spiesząc się. Patrzył na miasto spowite nocą. Drobne światła w przenikliwej ciemności odbijające się w oknach mieszkań. Było przed północą. W niektórych mieszkaniach delikatnie świeciła lampka nocna. Widząc znajomą latarnię chłopak skręcił w prawo. Usiadł na ziemi i wyciągnął paczkę papierosów. W jednej chwili zaczął się nerwowo przeszukiwać.
-Cholera…- wyszeptał
Zapomniał zapalniczki. Uderzył pięścią w płytkę chodnikową.
No nic, wolę siedzieć tutaj niż w tym pustym mieszkaniu. Przez jedno z wielu okien na ścianie kamienicy ktoś zaczął wyrzucać jakieś rzeczy. Ubrania, książki i inne. Na całą ulicę rozległ się krzyk. Dwójka ludzi, chyba byli parą, zaczęła się kłócić o swoją własność.
Taehyung przyglądał się temu zdarzeniu z zaciekawieniem. W tej chwili usłyszał jak chłopak coś odkrzyknął, po chwili zobaczył go zrezygnowanego. Przez chwilę nawiązali kontakt wzrokowy, nieznajomy tylko lekko się uśmiechnął i spuścił głowę w dół. Podszedł w ciszy do Tae, osunął się na ścianę i usiadł obok niego. V przez chwile przyglądał się obcemu chłopakowi w ciszy spode łba.
-Zły dzień?- zapytał Tae
-Mhm..
Nieznajomy zauważył, że ten trzyma w ręku papierosa. Wyciągnął z kieszeni zapalniczkę. Były na niej naklejone zasuszone kwiaty, co zainteresowało V. Dym zapalonego papierosa unosił się do góry tworząc wzory w powietrzu. Chłopcy siedzieli obok siebie bez słowa. Mimo ciszy czuli się spokojnie.
-Jestem Jungkook- powiedział chłopak spoglądając na Tae
-Taehyung… Możesz mówić V- odparł od niechcenia- Będę się już zbierał
-Przyjdziesz jutro?
Taehyung odszedł tylko bez słowa. Wstając wysunął mu się biały kwiatek zza sznurówki spadając na ziemię obok Jungkooka. Kook podniósł roślinkę i zaczął oglądać obracając w palcach. Na koniec zacisnął dłoń i schował do kieszeni.
-Taehyung… Możesz mówić V- odparł od niechcenia- Będę się już zbierał
-Przyjdziesz jutro?
Taehyung odszedł tylko bez słowa. Wstając wysunął mu się biały kwiatek zza sznurówki spadając na ziemię obok Jungkooka. Kook podniósł roślinkę i zaczął oglądać obracając w palcach. Na koniec zacisnął dłoń i schował do kieszeni.
Czy warto wracać do domu? Do domu, w którym nikt mnie nie chce? Do domu w którym czuję się obco?
LJ
Taehyung poszedł tego dnia do szkoły. 9 godzin wlekło się niesamowicie, jak cała wieczność.Musiał znosić wyzwiska i śmiechy jak za każdym razem. Kiedy usłyszał dzwonek po ostatniej lekcji poczuł ulgę w duchu. Jego zdaniem była dziś ładna pogoda, lekko padał deszcz a niebo było zachmurzone. On sam lubił chodzić w deszczu, bo kiedy pada nikt nie chodzi po ulicy, wszyscy tylko uciekają do swoich ciepłych mieszkań. Nazbierał nowych kwiatków i skierował się w stronę swojego pustego mieszkania.
Ciekawe co wczoraj stało się w tej kamienicy… Ten chłopak… Jungkook wyglądał na przygnębionego. Nie wyśmiał mnie. Hm… Możliwe, że też ma ciężko w życiu.
W tym czasie Jungkook siedział już na miejscu wczorajszego spotkania i czekał. Postać V także go zainteresowała. Czuł, że coś ich może łączyć. Że mogą być swoim ratunkiem od brutalnego świata. Tak naprawdę nie zdawali sobie sprawy jak bardzo są sobie przeznaczeni i jak bardzo siebie potrzebują.
Gdy się zaczęło ściemniać 19-latek wyruszył w drogę ponownie. Szedł wąskimi uliczkami, jak wtedy. Powietrze było nasączone przyjemnym zapachem deszczu. Chłopak podniósł głowę do góry i przyglądał się zachmurzonemu niebu. Stresował się ponownym spotkaniem z nowo poznanym. Kiedy spojrzał w znajomą ulicę. Widząc Jungkooka zestresował się trochę. Miał problemy z kontaktem z jakimikolwiek ludźmi. Usiadł obok niego, jak wcześniej.
-Ładne- powiedział Kook wskazując na kwiaty w butach Tae
Nie wiedząc jak zareagować spuścił głowę w dół. Jednak chwilę później spojrzał mu w twarz. Była delikatna, jak u dziecka. Rysy twarzy były spokojne, a jednocześnie charyzmatyczne. Miał w twarzy coś intrygującego, mimo że wyglądała łagodnie można zauważyć lekkie utrapienie. Nawet kiedy się uśmiechał pojawiał się
Gdy się zaczęło ściemniać 19-latek wyruszył w drogę ponownie. Szedł wąskimi uliczkami, jak wtedy. Powietrze było nasączone przyjemnym zapachem deszczu. Chłopak podniósł głowę do góry i przyglądał się zachmurzonemu niebu. Stresował się ponownym spotkaniem z nowo poznanym. Kiedy spojrzał w znajomą ulicę. Widząc Jungkooka zestresował się trochę. Miał problemy z kontaktem z jakimikolwiek ludźmi. Usiadł obok niego, jak wcześniej.
-Ładne- powiedział Kook wskazując na kwiaty w butach Tae
Nie wiedząc jak zareagować spuścił głowę w dół. Jednak chwilę później spojrzał mu w twarz. Była delikatna, jak u dziecka. Rysy twarzy były spokojne, a jednocześnie charyzmatyczne. Miał w twarzy coś intrygującego, mimo że wyglądała łagodnie można zauważyć lekkie utrapienie. Nawet kiedy się uśmiechał pojawiał się
ślad smutku i ciężaru.
-Wczoraj…- Kook zaczął powoli –Wczoraj zostałem wyrzucony z mieszkania, co z resztą widziałeś.
Popatrzył się na V z lekkim uśmiechem, czego ten nie potrafił odwzajemnić.
-Jestem słaby, wiesz?- kontynuował z wymuszonym uśmiechem na ustach- Wyrzuciła mnie dziewczyna, a dokładnie jej kochanek. Byli
-Wczoraj…- Kook zaczął powoli –Wczoraj zostałem wyrzucony z mieszkania, co z resztą widziałeś.
Popatrzył się na V z lekkim uśmiechem, czego ten nie potrafił odwzajemnić.
-Jestem słaby, wiesz?- kontynuował z wymuszonym uśmiechem na ustach- Wyrzuciła mnie dziewczyna, a dokładnie jej kochanek. Byli
śmy ze sobą 3 lata. Zanim mnie wyrzucił, pobił mnie, o tutaj- w tym momencie podniósł koszulkę i pokazał sponiewieraną część ciała. Cały bok i kawałek brzucha były mocno posiniaczone. Oczy zaszły mu łzami więc chyba cały czas bolało, rany na ciele i rozstanie z dziewczyną.
-Nie mogłeś mu oddać?- w końcu odezwał się V
-Wolę nie robić sobie kłopotów
W ten sposób tych dwóch przesiedziało pół nocy, rozmawiając o wszystkim: o sobie, o świecie, o ludziach, o muzyce. Oboje zrozumieli, że ich historie, wbrew pozorom, są niesamowicie podobne, niesamowicie ciężkie i smutne. Jako, że byli jedynymi osobami, z którymi mogli porozmawiać, po dłuższym czasie zaczęli się sobie zwierzać ze swoich przeżyć. Przychodzenie pod starą kamienicę stało się wręcz tradycją. A to miejsce stało się miejscem rozwiązywania problemów, bezpiecznym miejscem.
Taehyung już dawno stracił szacunek do dziewczyn, do chłopców raczej też. Jungkook był jedyną bliską osobą. Powoli stawał się jedyną osobą, którą kocha…
LJ
Nadeszła zima. -10 stopni nie dawało o sobie zapomnieć. Co dzień niebo było szare i ciemne. Z kominów domów ulatniał się gęsty dym. Wesołe grupki nastolatek obrzucały się śniegiem. Tymczasem dwóch chłopców nie było stać na wystarczająco ciepłe ubrania. Jungkook , wędrował spokojnym krokiem po zaśnieżonych ścieżkach pustego miasta. Zatrzymywał się w niektórych kawiarniach, żeby rozgrzać się herbatą. Tego chłodnego wieczoru również postanowili się spotkać. Jungkook wziął ze sobą gruby koc. Tae też nie przyszedł z pustymi rękami, przyniósł termos z gorącym napojem. Oboje siedli pod kocem, mimo że ziemia była nadal zimna. Co jakiś czas popijali herbatę zmieszaną z alkoholem.
-A tak właściwie…- zaczął nieśmiało V- to gdzie teraz mieszkasz?
Na co ten tylko wzruszył ramionami i odparł:
-Czasem tu, czasem tam…
-Wiesz, bo ja pomyślałem, że- że może mógłbyś jakiś czas pomieszkać u mnie…
-Nie mogę Cię w ten sposób wykorzystywać
-Ale, ja… Ja chciałbym, żebyś to zrobił
Kook kiwnął głową bez słowa, widać było że tak naprawdę ucieszył się propozycją. Udali się potem do mieszkania Tae, było wyjątkowo małe, ale zawierało to co najpotrzebniejsze.
Oboje spędzali ze sobą tak dużo czasu, że nie musieli sobie wyznawać, że im na sobie zależy. Mimo wszystko znali się jeszcze krótko, nie zdołali poznać wszystkich swoich zalet ani wad. Taehyung chcąc poradzić sobie z problemami, które naprzykrzały się co chwilę od czasu do czasu ranił się. Nie chciał, żeby ktokolwiek zobaczył ślady zadanego sobie bólu, więc zawsze zakrywał przedramię i nadgarstki materiałem bluzek. Ręce to nie było jedyne miejsce ran. Mieszkając z drugą osobą to nie mogło długo być tajemnicą.
LJ
Pewnego poranka, gdy nastolatek szykował się do szkoły Jungkook zaczepił go:
-Hej zaczekaj- złapał go za rękę nieumyślnie odsłaniając rany na rękach. V szybko zakrył ręce i odwrócił się nic nie mówiąc.
-Czekaj, co to było?- dopytywał zmartwiony Jungkook
-Nic- odburknął V
-Jak to?! Pokaż to!
-Nie! Zostaw!
Między nimi rozpoczęła się szarpanina. Młodszy siłą przytrzymał ręce starszego przy ścianie i ze strachem przyglądał im się. Opuścił jego ręce na dół i ze zmartwieniem pogładził po powierzchni poszarpanej skóry. W pewnym momencie na ręce skapnęła kropla łzy. Młodszy spojrzał na zaszklone oczy starszego.
-Dlaczego?- zapytał bezsilnie, ale nie uzyskał odpowiedzi- Dlaczego?! –zapytał już agresywniej
-Bo tylko to mi pomaga, zostaw mnie!
-Nie możesz tego robić! W końcu coś poważnego Ci się stanie!
-Nie masz prawa wmawiać mi co mogę, a co nie, jak oni…
Nastała między nimi chwila ciszy.
-Tylko tutaj się ciąłeś, prawda? Nigdzie więcej?- pytał zatroskany
-Mhm…
W tej chwili Jungkook zbliżył się, aby przytulić V, wtedy ten zasłonił nerwowo bok. Spojrzał mu w twarz.
-Dlaczego?- zapytał bezsilnie, ale nie uzyskał odpowiedzi- Dlaczego?! –zapytał już agresywniej
-Bo tylko to mi pomaga, zostaw mnie!
-Nie możesz tego robić! W końcu coś poważnego Ci się stanie!
-Nie masz prawa wmawiać mi co mogę, a co nie, jak oni…
Nastała między nimi chwila ciszy.
-Tylko tutaj się ciąłeś, prawda? Nigdzie więcej?- pytał zatroskany
-Mhm…
W tej chwili Jungkook zbliżył się, aby przytulić V, wtedy ten zasłonił nerwowo bok. Spojrzał mu w twarz.
Co jest?! Okłamał mnie- myślał Jungkook
Kiedy podniósł z trudem jego sweter ujrzał rząd blizn. W ten niespodziewany sposób odkrył tajemnicę, która sprawia największy ból ukochanej osobie. Smuciło go to, że nie dowiedział się o tym od samego V. Przytulił go ponownie mówiąc:
-Spokojnie… Nie pozwolę, żebyś więcej to robił…
Taehyung stał bez ruchu w ramionach Kooka. Stał z kamienną twarzą, tylko łzy nadal spływały po twarzy na plecy chłopaka. Zamknął oczy i objął go również. Czuł się teraz spokojnie, choć we wnętrzu czuł zawsze niepokój… W jego sytuacji były już dwie rzeczy, które dawały mu ukojenie: okaleczanie się i Jungkook. Jungkook, który był przy nim kiedy wszyscy inni go nienawidzili, kiedy on sam nienawidził siebie. Jednak Taehyung nie powiedział chłopakowi jeszcze wielu rzeczy o sobie. Jakich rzeczy? Głównie tych złych. Swoich przyzwyczajeń, nawyków, desperackich postąpień.
Kiedy podniósł z trudem jego sweter ujrzał rząd blizn. W ten niespodziewany sposób odkrył tajemnicę, która sprawia największy ból ukochanej osobie. Smuciło go to, że nie dowiedział się o tym od samego V. Przytulił go ponownie mówiąc:
-Spokojnie… Nie pozwolę, żebyś więcej to robił…
Taehyung stał bez ruchu w ramionach Kooka. Stał z kamienną twarzą, tylko łzy nadal spływały po twarzy na plecy chłopaka. Zamknął oczy i objął go również. Czuł się teraz spokojnie, choć we wnętrzu czuł zawsze niepokój… W jego sytuacji były już dwie rzeczy, które dawały mu ukojenie: okaleczanie się i Jungkook. Jungkook, który był przy nim kiedy wszyscy inni go nienawidzili, kiedy on sam nienawidził siebie. Jednak Taehyung nie powiedział chłopakowi jeszcze wielu rzeczy o sobie. Jakich rzeczy? Głównie tych złych. Swoich przyzwyczajeń, nawyków, desperackich postąpień.
LJ
Mogłoby się wydawać, że ich życie powoli się układa. Dobrze się czuli w swoim towarzystwie, sami myśleli, że im się układa. Kiedy budzili się przy sobie, zasypiali razem.
Tego dnia V wrócił do domu w godzinach wieczornych. Nie było by w tym nic dziwnego, gdyby nie był cały posiniaczony. Otworzył drzwi i przemierzał korytarz z uśmiechem na twarzy. Z czoła skapywały strużki krwi. Słychać było powolne postukiwanie jego butów w ciemnym korytarzu. Uśmiech nie znikał z jego ust, był przerażająco spokojny. Wręcz błogi. Jego wzrok był utkwiony jakby w oddali, nie skupiony na niczym. Szedł spokojnie i powoli, krok za krokiem. Stanął w drzwiach patrząc na Kooka nieobecnym wzrokiem. Ten przestraszony zerwał się z krzesła i cofnął kilka kroków w tył. Zakrwawiony nastolatek wszedł do pokoju i usiadł na podłodze podpierając się rękami. Kiwnął ręką pokazując drugiemu, żeby się zbliżył. Jungkook ostrożnie podszedł i usiadł naprzeciwko niego. Siedzieli w ciszy. V podniósł oczy, wciąż się uśmiechając. W końcu Kook odważył się odezwać i drżącym głosem zapytał:
-Co się stało?- Jednak ten nic nie odpowiedział, jak zazwyczaj- Co zrobiłeś?! – Krzyknął potrząsając nim.
-…to nie moja wina- zaśmiał się cicho
-Ale co się stało?!
-…zawsze mnie denerwował
-Ale kto?!
-Gnębił i wyzywał.
-Co mu zrobiłeś?- wciąż dopytywał Kook
- Spotkałem go wracając ze sklepu. Obrażał mnie. I… I pobił.
Chłopak słuchał wszystkiego z zatroskaną i przerażoną miną. Bał się tak bardzo, ale za wszelką cenę chciał go zrozumieć.
-Oddałeś mu?
Na co ten zaśmiał się i przybliżył do ucha chłopaka.
-Nie martw się- szepnął- Już nikogo nie skrzywdzi…
Młodszy chłopak patrzył przed siebie i ciężko oddychał. Nie wierzył w to co słyszał. Jego ukochana osoba nie mogłaby chyba…
-Czy ty go…- zapytał nie spoglądając na niego
-Zabiłem.
Jungkook zasłonił z wolna usta dłonią, a jego oczy powoli zaszły łzami. W tej chwili V patrzył się w oczy Kooka, jego twarz wyglądała w tej chwili przerażająco, a oczy łagodnie i spokojnie. Ten nadal był przerażony i wstrząśnięty tym, co się przed chwilą stało. Nagle Taehyung wstał, pociągnął młodszego mocno za włosy, aż ten krzyknął i przyciągnął go do siebie. Po raz pierwszy ich usta się spotkały. Jungkook nagle zapomniał o tym wszystkim co się właśnie stało. Czując na sobie delikatne usta chłopaka poczuł się znów bezpiecznie, jakby o wszystkim zapomniał. Pogładził go po włosach, z oczu skapnęło mu kilka łez.
-Policja wkrótce znajdzie ślady. Ludzie zorientują się, że zniknął!- mówił zmartwiony Kook
-Nie martw się, zadbałem o wszystko.
-Co ci się stało w głowę?- zapytał próbując dotknąć czubka głowy, na co ten odtrącił jego rękę
-Nic takiego, zagoi się- powiedział odchodząc
Jungkook stał patrząc na niego.
Czy naprawdę to musiało się stać, żebym zauważył, że coś się dzieje? Że coś go boli? Mogłem bardziej interesować się jego życiem. Jego życiem i nim samym…
W tym czasie V poszedł do łazienki. Stał przed lustrem wpatrując się w swoje odbicie i podpierał się rękami o zlew. Z lekka kiwał się na różne strony, trochę kręciło mu się w głowie. Jednak dobrze było mu ze świadomością tego co zrobił dzisiejszego wieczora. Otworzył małą szafkę i wyciągnął z niej małe pudełeczko ukryte za kosmetykami. Wysypał z nich kilka tabletek, zrobił to na tyle nieuważnie, że kilka z nich upadło na podłogę. Zażył leki i odłożył opakowanie na miejsce. Były to tabletki na uspokojenie. Brał je w chwilach kiedy nie mógł się opanować. Jego ręce się drżały tak bardzo, że z trudem otworzył drzwi, od razu poszedł spać, żeby nie sprawiać więcej problemów.
Gdy się położył poczuł dłoń na swojej głowie, gładziła go. Muskając delikatnie miejsce skaleczenia. Jego chłopak gładził go dopóki ten nie zasnął. Na koniec delikatnie pocałował go w ucho i również zasnął. Jednak długo nie mógł zasnąć, przyglądał się Taehyungowi, działo się z nim coś dziwnego. Co jakiś czas niespokojnie się przewracał lub miał nerwowe odruchy. Kook przyglądał się jego zachowaniu zastanawiając się co go trapi, lub co go męczy, co się dzieje.
LJ
Młodszy spał tej nocy wyjątkowo głęboko, choć męczyły go koszmary senne. Widział śmierć, widział Go w różnych sytuacjach, w tych pięknych i tych złych. Kiedy spacerowali razem po łące pełnej kwiatów, takich jakie on lubił, były to głównie stokrotki. Nikogo tam nie było oprócz ich dwóch. Chwilę później widział sceny z przeszłości, niekoniecznie miłe.
Obudził się późno. Kiedy otworzył oczy obok niego nie było Tae, na poduszce leżał skromny bukiet kwiatów: stokrotki i paprocie. Przyglądał im się dłuższą chwilę, po czym wziął je w dłonie i podniósł się z łóżka. V znowu pewnie gdzieś wyszedł. Rozejrzał się po pokoju i zauważył jego buty, czyli nie mógł nigdzie wyjść… Zerwał się z łóżka i zaczął szukać go po całym mieszkaniu. Zestresowany sprawdzał każdy kąt domu. Zerknął na bukiet, który nadal trzymał w dłoni… Krew! Pobiegł sprawdzić łazienkę. Siedział tam, nieruchomo jak zawsze, zwrócił wzrok na wystraszonego Jungkooka i uśmiechnął się. Jedna z jego powiek nerwowo drgała. Wyglądało to przerażająco. Siedział na podłodze z nowymi ranami i opakowaniem lekarstw w dłoni.
-Pokaż to- wyrwał mu z dłoni, na co ten się nie opierał- Ile tego wziąłeś? Co? Odpowiedz!
Ten podparł się ręką, aby wstać, lecz z jego nadgarstka wytrysnęła krew. Upadł z powrotem na podłogę. Kook pobiegł prędko po apteczkę, która była schowana głęboko w szafie. Przybiegł szybko, próbował zdezynfekować rany, ale V odpychał go i krzyczał niezrozumiałe słowa. Z wielkim trudem opatrzył rany. Na co ten przyglądał się jak przez warstwy bandażu przedziera się krew.
-Jesteś chory…- powiedział po cichu Jungkook
-Jestem normalny… normalny…
-Nie wygłupiaj się, musimy jechać do szpitala, trzeba zacząć leczenie!
-Oni mnie skrzywdzą. Ja nie chcę. Chcę tu zostać. Chcę tu umrzeć…
-Nie gadaj głupot musisz się leczyć- krzyczał przez łzy
-Nie bój się, On mnie przypilnuje
-On?! Kto?!
W odpowiedzi V wskazał palcem na lustro.
-A – A kto to jest?- dopytywał Jungkook
-On jest dobry, choć czasem zły.
Jungkookowi zrzedła mina. Wypuścił powietrze z płuc patrząc pusto w lustro. Co się dzieje? Schizofrenia?
-…musisz być bardzo nieszczęśliwy- powiedział głaszcząc go po policzku
-Co się stało?- zapytał
W jednej chwili zachowywał się tak jak zazwyczaj. Przestał się dziwnie uśmiechać. Wyglądał w porządku. Wyglądał jak zawsze. Młodszy siedział z otwartymi ze zdziwienia ustami, nie wiedział kompletnie co się dzieje.
-A, nie nic tylko… Przewróciłeś się i straciłeś przytomność.
-A to?- zapytał wskazując zabandażowaną rękę
-Skaleczyłeś się … Widzisz?- pokazał mu kawałek szkła w łazience
-Aha… Dziękuję-uśmiechnął się i wyszedł
Kook patrzył jak ten wychodzi. Zamknął po nim drzwi, po czym odkręcił wodę w kranie i zaniósł się płaczem. Szkoda mu było przyjaciela. Kiedy myślał, że wie o nim wszystko, nie wiedział niczego. Woda skapywała na bukiet kwiatów zmywając z nich ślady krwi.
Ta osobowość nie może się często pojawiać… Zrobi sobie krzywdę. Ale co mam zrobić, jak on nie chce być leczony. Boję się… Tak bardzo się boję… Nie mogę go stracić.- myślał Jungkook
Kook wziął w ręce brudną żyletkę i cisnął nią przez okno. Zakręcił wodę. W powietrzu unosił się przytłaczający, ciężki zapach leków i krwi. Wychylił się przez otwarte okno, aby wziąć głęboki wdech. Zamknął oczy i myślał. Myślał co będzie dalej.
LJ
Za każdym razem, kiedy Tae nawracały się objawy choroby, młodszy udawał że wszystko jest w porządku. Trapiło go zachowanie V, ale znosił to dla niego. Chciał być wtedy przy nim, bo nikogo innego nie było. Będąc zakochanym, nie zważali na poboczne problemy zdrowotne, które coraz trudniej było zataić. Coraz częstszy płacz i śmiech przed lustrem. Walka z własnym umysłem? Ze sobą? Ze spętanymi linami myślami…
Czym jest choroba w porównaniu z miłością?
Parą, w końcu na żadne z nich człowiek nie ma wpływu.
Budząc się rano podnosi się z dreszczami. Młodszy zrywa się po bluzę. I siedząc w swoim towarzystwie, spędzają poranek wspólnie rozmawiając. Patrząc przed siebie, z lekkim uśmiechem, czasem z zaszklonymi oczami. Rozkoszując się każdą spędzoną wspólnie chwilą. Wzbogacając życie drobnymi pocałunkami, uściskami. Nieprzespane noce przestały być męczące.
Nadszedł ten czas, kiedy Jungkook kończy szkołę. Zdecydował się studiować, był na tyle zdolny, że zaproponowano mu uczelnię w Stanach. Zatem czas rozterki zbliżał się wielkimi krokami.
Parą, w końcu na żadne z nich człowiek nie ma wpływu.
Budząc się rano podnosi się z dreszczami. Młodszy zrywa się po bluzę. I siedząc w swoim towarzystwie, spędzają poranek wspólnie rozmawiając. Patrząc przed siebie, z lekkim uśmiechem, czasem z zaszklonymi oczami. Rozkoszując się każdą spędzoną wspólnie chwilą. Wzbogacając życie drobnymi pocałunkami, uściskami. Nieprzespane noce przestały być męczące.
Nadszedł ten czas, kiedy Jungkook kończy szkołę. Zdecydował się studiować, był na tyle zdolny, że zaproponowano mu uczelnię w Stanach. Zatem czas rozterki zbliżał się wielkimi krokami.
Nie mogę go zostawić chorego… Z drugiej strony, to nie jest tak długo.
-V! Zobacz, zobacz! Chcą mnie przyjąć do tej szkoły, widzisz? Co myślisz
-To dobrze, ja… myślę że powinieneś jechać- odpowiedział V z zamyśleniem
-Naprawdę?
-Tak, tak myślę
Kook rzucił się na Tae i objął go za szyję, kładąc dłoń na jego głowie i z lekka głaszcząc. Siedząc w ten sposób przez dłuższą chwilę Kook’owi zrzedła mina.
-Ale będę tęsknić...
Nie otrzymał odpowiedzi.
-Będę pisać listy!
Tae nieruchomo wpatrywał się przed siebie. Od czasu do czasu uśmiechał się na chwilkę.
-Chodź! Pomożesz mi się spakować!
Przygotowanie do wyjazdu wydało się wyjątkowo krótkie i przygnębiające. Jeszcze smutniejszy był dzień wyjazdu. Wciąż trwała cisza. Żaden z nich nie był w stanie wyrwać z ust ani słowa. Ale czy było potrzebne jakiekolwiek? Stali na przystanku patrząc się na przemian, na siebie i w ziemię.
-To dobrze, ja… myślę że powinieneś jechać- odpowiedział V z zamyśleniem
-Naprawdę?
-Tak, tak myślę
Kook rzucił się na Tae i objął go za szyję, kładąc dłoń na jego głowie i z lekka głaszcząc. Siedząc w ten sposób przez dłuższą chwilę Kook’owi zrzedła mina.
-Ale będę tęsknić...
Nie otrzymał odpowiedzi.
-Będę pisać listy!
Tae nieruchomo wpatrywał się przed siebie. Od czasu do czasu uśmiechał się na chwilkę.
-Chodź! Pomożesz mi się spakować!
Przygotowanie do wyjazdu wydało się wyjątkowo krótkie i przygnębiające. Jeszcze smutniejszy był dzień wyjazdu. Wciąż trwała cisza. Żaden z nich nie był w stanie wyrwać z ust ani słowa. Ale czy było potrzebne jakiekolwiek? Stali na przystanku patrząc się na przemian, na siebie i w ziemię.
Nie opuszczę cię…. Albo….Ty nie opuścisz mnie. Nie pozwolę.
wpis z dziennika
wpis z dziennika
20. Marca
Nie wiem co zrobiłem. Nie wiem co się stało. Nie wiem kim jestem. Nie wiem kim był Jungkook. Mam takiego przyjaciela, on pojawia się codziennie w lustrze. Czasem podpowiada mi co robić. Dziś powiedział mi coś ważnego. Zawsze się z nim zgadzam. Powiedział :” Jungkook nie jest przyjacielem, nie jest człowiekiem, nie opuszczałby cię. Czym zasłużył na życie?”. Prawda. Ja nie wiem, chyba znów kogoś zabiłem, ale nie wiem kogo. Powiedział też:” A ty sam, czego jesteś warty? Czym zasłużyłeś na życie?” Prawda. Miał rację.
Nie wiem co zrobiłem. Nie wiem co się stało. Nie wiem kim jestem. Nie wiem kim był Jungkook. Mam takiego przyjaciela, on pojawia się codziennie w lustrze. Czasem podpowiada mi co robić. Dziś powiedział mi coś ważnego. Zawsze się z nim zgadzam. Powiedział :” Jungkook nie jest przyjacielem, nie jest człowiekiem, nie opuszczałby cię. Czym zasłużył na życie?”. Prawda. Ja nie wiem, chyba znów kogoś zabiłem, ale nie wiem kogo. Powiedział też:” A ty sam, czego jesteś warty? Czym zasłużyłeś na życie?” Prawda. Miał rację.
___________________________________________________________________________
Sora
O maj gad! Jaki świetny scenariusz! Już chyba dawno tak czegoś wspaniałego nie czytałam a tym bardziej z moim ulubionym paringiem czyli Vkookiem ❤
OdpowiedzUsuń