piątek, 6 maja 2016

Urodzinki Bloga! + ff (,,Lawenda''- Henry)

Pierwsze urodziny bloga! Nie wierzymy, że tak szybko to minęło. Chcemy bardzo gorąco podziękować wszystkim, którzy czytają nasze wypociny.
To wiele dla nas znaczy, naprawdę. Nawet nie wyobrażacie sobie jaki uśmiech widnieje na naszych twarzach, kiedy widzimy tyle wyświetleń. (szczególnie to że łącznie jest ich prawie 10 000 OMG *o*) Za wszystkie komentarze ogromnie wam dziękujemy, bo to głównie one motywują nas do dalszego pisania. *pst, pst naprawdę, więc jeżeli jeszcze tego nie zrobiłeś to już klawiatura pod palce i do roboty! Oczywiście, żartujemy, ale każdy znak pozostawiony po was jest dla nas bardzo cenny :3*










"Lawenda"


     Wiele ludzi nie wieży w to, że pewnego dnia, ktoś lub coś stanie na ich drodze i wywróci ich życie do góry nogami. Twierdzą, iż życie poukładali sobie już wcześniej, a teraz realizują tylko spisany wcześniej plan. Nic bardziej mylnego. Nie da napisać się dokładnego scenariusza swojej przyszłości. To, co nas spotyka często wydaje się dziwnym zrządzeniem losu. Serią przypadkowych zdarzeń, które nawet w tym momencie się zmieniają.

Zapach miłości roztacza bardzo silną woń, czy to ten czas?

     Pamiętam ten dzień jak żaden inny. Może nasza historia zaczęła się w dziwny sposób, ale jak na razie biegnie niczym bardzo długa rzeka wypełniona po brzegi szczęściem i uśmiechem.
Słońce przyjemnie świeciło, w powietrzu unosił się delikatny zapach lawendy. Pracowałam w kwiaciarni mojej mamy. Znałam to miejsce lepiej niż własny dom. Jako mała dziewczynka lubiłam tu przebywać. Zawsze siadałam na dużym białym parapecie i rysowałam różne kwiatki. Większość moich prac do tej pory wisi przyklejona na taśmie za ladą. Teraz jestem świeżo upieczoną studentką Akademii Sztuk Pięknych. Nadal zdarza mi się usiąść w oknie kawiarni i szkicować kwiaty. Najbardziej lubię lawendę. Ma bardzo subtelny zapach. Jednak teraz szykuje bukiet kwiatów. Jakiś chłopak zamówił go dla swojej dziewczyny. Czyż ona nie ma szczęścia? Czerwone róże, białe piwonie, a między tymi przepięknymi kwiatami drobne płatki fioletowej lawendy. Wszystkie moje ulubione kwiaty. Ciekawe czy mnie też ktoś kiedyś pokocha? Z zmyślenia wyrwał mnie dzwonek oznajmujący przybycie nowego klienta. W drzwiach stanął przystojny brunet. Wyglądał na około 25 lat. Był wysoki i wyglądał na sympatycznego.
- Dzień dobry przyszedłem odebrać bukiet- przywitał się podchodząc do lady- Numer zamówienia to 6- uśmiechnął się do mnie promiennie ukazując rząd białych zębów.
- O, to te kwiaty- wskazałam na swoje ręce, które dokonywały ostatnich poprawek- proszę chwileczkę poczekać już kończę.
Szybko doprowadziłam roślinność do porządku i dałam mężczyźnie, który zapłacił odpowiednią kwotę i opuścił lokal.
     Nie mając, co ze sobą zrobić usiadłam na pamiętnym parapecie. Chwyciłam szkicownik oraz ołówek i odpłynęłam w świat fantazji. Otumaniona zapachem kwiatów i zachwycona pięknem ludzkich uczuć odtworzyłam na rysunku bukiet kwiatów, które w ten sam dzień trafiły do rąk innej dziewczyny. Czy nie pisana jest mi miłość? Przykleiłam kartkę z rysunkiem do ściany. Mimo, iż ten bukiet jest piękny, to wygląda trochę smutno, szaro. Może gdybym sama doświadczyła takiego uczucia moje rysunki były by weselsze. Ale co ja mogę zrobić skoro nikt nie chce pokochać małej, szarej myszki, pracującej w kwiaciarni i szkicującej jakieś głupie kwiatki?
     Jeśli przyjrzymy się najczęściej dawanym prezentom, dojdziemy do wniosku, że miłość bywa nietrwała. Przecież róże więdną, więc nasza miłość też może kiedyś uschnąć. Czekoladki znikają szybko, a jak to mówią, miłość jest ulotna. Więc czym mamy się obdarowywać, aby świadczyło to o naszej lojalności?
     Po zajęciach na uniwersytecie zmęczona przychodzę do kwiaciarni. Pomimo tego, że miałam dzisiaj zajęcia z rysunku, postanawiam jeszcze trochę poćwiczyć, a nie ma lepszego miejsca niż to. Pełno zapachów, ludzi, roślin i przede wszystkim inspiracji. Wchodząc do pomieszczenia, zauważam brązowowłosego chłopaka rozmawiającego z moją mamą. Trochę zdziwił mnie ten widok, gdyż brunet wyglądał jak mój rówieśnik, a nie znajomy mojej rodzicielki. Niepewnie podeszłam do lady i przywitałam się z mamą oraz nieznajomym.
- _____ witaj córeczko- kobieta posłała mi przyjazny uśmiech- pamiętasz Henrego, syna naszych sąsiadów? W dzieciństwie byliście nierozłączni, ale on postanowił wyjechać na studia za granice. Jak widać wrócił i nadal o nas pamięta.
Teraz sobie przypominam. Henry zawsze siedział ze mną i patrzył jak rysuje. Chwalił wszystkie moje prace i czasami sam rysował. Byliśmy ze sobą naprawdę blisko. To on zawsze mnie pocieszał i stawał w mojej obronie. Pamiętam go, jako małego bruneta, który przeceniał swoje możliwości, a teraz stoi przede mną wysoki, umięśniony mężczyzna o przenikliwie czekoladowych tęczówkach i przyjaznym spojrzeniu.
- Cześć ______ dawno się nie widzieliśmy- przytulił mnie na powitanie.
- Cześć Henry, to prawda.
-Widzę, że nadal rysujesz- wskazał na ścianę obklejoną kartkami ze szkicownika- czyżby Akademia Sztuk Pięknych?
- Tak jakoś wyszło. Przyszłam tu, żeby poćwiczyć. Może masz ochotę razem porysować? Przypomnimy sobie stare czasy.
Chłopak zgodził się i ruszył za mną. Usiedliśmy na dużym, białym parapecie. Wręczyłam mu kartkę, ołówek i zaczęliśmy szkicować. Tak minęła godzina może dwie, a my w pełnym skupieniu pracowaliśmy nad szkicami. Kiedy już skończyliśmy on powiedział:
- Może ten bukiet nie jest tak piękny jak twój, ale wiedz, że włożyłem w ten szkic całe moje uczucia. I będę najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi, jeśli przyjmiesz ten rysunek, a wraz z nim mnie do swego serca.

(Kwiaty więdną, i nasza miłość może uschnąć. Ale co jeśli bukiet jest narysowany? Jest wtedy stały i niezmienny. Moja miłość narysowana była, jako czerwone róże, białe piwonie i drobne fioletowe kwiatki lawendy.

(Nie zdradzimy kto to napisał (ff). Możecie zgadywać ;-). )

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz