Od ostatniej rozmowy z ojcem Wonho minęły jakieś 3 dni.
Przez ten czas chłopak chodził dziwnie zestresowany i zaniepokojony. Stał się
też oschły. Nie odzywał się do mnie, do Kihyun’a zresztą też. Jedyne co robił
to zadawał kilka pytań swoim pacjentom. Poza ich pokojami nie słyszałem jego
głosu. Naprawdę martwiłem się o niego. To co wiedziałem o jego stanie
potwierdzała moja siostra. Prosiłem ją, aby podpytywała się o jego stan, ale on skutecznie
omijał ten temat. W końcu moja cierpliwość się wyczerpała. Nie potrafię kilka
dni funkcjonować w całkowitej niewiedzy. Muszę z nim porozmawiać niech nawet
nie myśli, że mu odpuszczę. Szybkim krokiem ruszyłem do jego gabinetu. Wyśpiewa
mi wszystko nie ważne za jaką cenę, mam już dość jego zachowania. Nie pukając
wszedłem do środka. Pusto. W sumie mogłem się tego spodziewać, musi zająć się
sporą ilością ludzi. Usiadłem przy niewielkim szklanym stoliku do konsultacji.
Przez dłuższy czas bawiłem się własnymi palcami. Nie miało to jakiegoś
większego wpływu na szybkość czasu, ale nie nudziłem się.