Od ostatniej rozmowy z ojcem Wonho minęły jakieś 3 dni.
Przez ten czas chłopak chodził dziwnie zestresowany i zaniepokojony. Stał się
też oschły. Nie odzywał się do mnie, do Kihyun’a zresztą też. Jedyne co robił
to zadawał kilka pytań swoim pacjentom. Poza ich pokojami nie słyszałem jego
głosu. Naprawdę martwiłem się o niego. To co wiedziałem o jego stanie
potwierdzała moja siostra. Prosiłem ją, aby podpytywała się o jego stan, ale on skutecznie
omijał ten temat. W końcu moja cierpliwość się wyczerpała. Nie potrafię kilka
dni funkcjonować w całkowitej niewiedzy. Muszę z nim porozmawiać niech nawet
nie myśli, że mu odpuszczę. Szybkim krokiem ruszyłem do jego gabinetu. Wyśpiewa
mi wszystko nie ważne za jaką cenę, mam już dość jego zachowania. Nie pukając
wszedłem do środka. Pusto. W sumie mogłem się tego spodziewać, musi zająć się
sporą ilością ludzi. Usiadłem przy niewielkim szklanym stoliku do konsultacji.
Przez dłuższy czas bawiłem się własnymi palcami. Nie miało to jakiegoś
większego wpływu na szybkość czasu, ale nie nudziłem się.
Minęła godzina, może dwie. Jestem w szoku, że tyle
przesiedziałem, ale nareszcie przyszedł właściciel tego gabinetu. Nawet na mnie
nie spojrzał. Po prostu mnie zignorował i zaczął przeglądać jakieś dokumenty.
Zdenerwowałem się. Podszedłem do niego i chwyciłem za kołnierzyk koszuli
przeszywając wzrokiem. Jego mina była obojętna przez co zdenerwował mnie
jeszcze bardziej.
- Możesz mi wyjaśnić co takiego się stało, że nie odzywasz
się do nikogo? Od 3 dni olewasz mnie, Kihyun’a i innych ludzi. Martwimy się o
ciebie.
- Zostaw mnie- odtrącił moja rękę poprawiając ubranie.
- Wonho do chuja pana!- zero reakcji z jego strony- Proszę
cię. Jesteś dla mnie jak starszy brat na którym powinienem się wzorować, nie
zostawiaj mnie samego w tym okrutnym świecie. Jesteśmy rodziną i co z tego? Nic
się nie zmieniło, prawda?
- Nie prawda- ściszył głos- jesteś dla mnie ważny. Wszyscy
jesteście dla mnie ważni. Ale wiesz, że tu się nie da normalnie żyć. Jesteśmy
zamknięci. Odseparowani od reszty świata. Ja nie miałem normalnego życia, cały
czas byłem w jednym miejscu. Znam ten budynek lepiej niż ktokolwiek z tutejszych
pracowników. Twoja siostra ona… wiesz, że już jest zdrowa? Wszystkie jej
przebłyski były związane z tobą tylko były nie jasne i zamazane. Wtedy kiedy
mówiła o wsi byliście u dziadków. Wszystko ma logiczne wyjaśnienie to tylko
uzupełnianie prawie ułożonych puzzli. Wy macie szanse na normalne życie, a ja
mam zamiar was wydostać z tego piekła.
- O czym ty mówisz? Nigdzie się nie ruszam, a tym bardziej bez
ciebie.
- Idioto, mi nie będzie szkoda i tak nie wiem co miałbym
robić po wydostaniu się. Wy możecie żyć w spokoju i zrobię wszystko, żeby tak
było.
- Jesteś praktycznie jedynym pozostałym mi członkiem rodziny.
Nie ma mowy, że wyjdę bez ciebie.
- Zrobisz to co będziesz musiał. Ojciec już się zgodził!
- Co? Jak to? Czemu sprawa dotyczy mnie, a ja o tym nic nie
wiem?!
- Nie krzycz tak, Jesteś zbyt głośny.
- Jak mam nie krzyczeć skoro zawsze jestem omijany?! Dlaczego
decydujecie za mnie. Jestem już chyba odpowiedzialny za własne czyny!
Poniosły mnie emocje. Byłem na nich naprawdę wściekły. Czemu
ja dowiadywałem się zawsze na końcu? Nie powinienem krzyczeć, ktoś mógłby się
zbytnio zainteresować naszą rozmową, ale to nie miało znaczenia. W pewnym
momencie Wonho się zachwiał.
- Co się stało?- od razu chwyciłem go za ramię.
- Nic, lekko zakręciło mi się w głowie.
Spojrzałem na niego dokładnie. Był dość blady, a w oczach widać
było zmęczenie. Usadziłem go na krześle i nagle coś spostrzegłem. Duża czerwona
rozlewająca się pod powierzchnią bandaża maź. O nie.
- Wonho słyszysz mnie?
- Tak- był coraz słabszy było to widać.
- Proszę cię patrz na mnie i nie odpływaj!
Kiwnął głowa i starał się jak mógł. Z trudem walczył z
lecącymi powiekami, a ja usiłowałem wezwać pomoc. Wykrzyknąłem na cały korytarz niestety
chłopak stracił przytomność.
(dzień wcześniej) Wonho
povs.
Od 2 dni nie śpię. Kiedy dowiedziałem się, że jestem
spokrewniony w I.M i HyeRym nieustannie myślę jak ich wydostać z tego
piekielnego ośrodka. Nie ma innego rozwiązania niż ucieczka. Podążałem właśnie do
gabinetu ojca. Jeśli ktokolwiek ma mi pomóc to właśnie on. Będąc już przed
drzwiami zapukałem i po usłyszeniu: „proszę” wszedłem do pomieszczenia.
Ukłoniłem się grzecznie i poczekałem, aż mężczyzna na mnie spojrzy.
- Czego tutaj szukasz?- zapytał ściągając ze swoich brązowych
oczu okulary.
- Potrzebuje pomocy.
- Chodzi o twoje kuzynostwo?
- Skąd wiesz?
- Synu jesteśmy do siebie bardzo podobni. Siadaj musimy
ustalić plan działania co nie będzie takie proste. Z ośrodka są 3 wyjścia.
Wszystkie pilnie strzeżone. Masz jakiś plan?
- Jest jeszcze jedno wyjście, ale aby go użyć musielibyśmy
zrobić coś złego.
- Myślisz, że to się uda?
- Na pewno.
Wonho povs.
Obudziłem się zdezorientowany. Co się działo? Nie pamiętam.
Uniosłem się lekko na łokciach, ale przeszywający bój głowy kazał mi z powrotem
położyć głowę na poduszce. Po kilku minutach do mojego organizm zaczęło
docierać więcej bodźców zewnętrznych. Poczułem dodatkowe płaty opatrunku na
mojej głowie. Wszystko jasne. Rana mi się otworzyła. Cały plan trzeba
przełożyć. Beze mnie nic nie zdziałamy. Zadzwoniłem dzwonkiem, aby wezwać
lekarza. Czekałem chyba jakieś 15 minut zanim wielki łaskawca raczył przybyć.
- Nie słyszałeś, że nie przeszkadza się ludziom w kąpieli? A
już tak wspaniale się czułem. Kąpiel w ludzkiej krwi tak mnie nakręca i jest
taka wspaniała. Szczególnie jeśli sam zabiłeś tych ludzi na stole operacyjnym.
Więc zrozum, nie mogłem tu przyjść tak szybko.
- Tak, wiem. Przepraszam, że jestem twoim pacjentem.
Z tą krwią wiedziałem, że nie żartuje. On ma specjalną wannę
w swoim gabinecie, kiedyś widziałem to na własne oczy, jak ten obrzydliwiec
namacza się w krwi. Jak można być aż takim psychopatą? Ja nie polecam
wchodzenia do jego łazienki. Bezwstydny i obrzydliwy człowiek.
- Więc ile pamiętasz z wczorajszego dnia?
- Moje wspomnienia kończą się na rozmowie z I.M kiedy
usiadłem na krześle, a on mi kazał na siebie patrzeć.
- Uuu romantycznie.
- Idiota- skomentowałem.
- No wybacz, kręcą mnie takie rzeczy.
- Proszę cię nie rozmawiajmy teraz o twoich fetyszach. Co się
działo przez ten czas, kiedy spałem
- Zgwałciłem cię- cisza- No przecież wiesz, że żartuje.
Zemdlałeś przez szybką utratę dużej ilość krwi. Nie wiem co robiłeś, że otworzyłeś
ranę głowy, ale chyba wolę nie wnikać. Tak czy inaczej założyłem ci nowe szwy i
teraz nie ma mowy o wypuszczeniu cię szybciej z oddziału. Poleżysz tu minimum 2
tygodnie słoneczko- uśmiechną się w charakterystycznym dla niego psychicznym
uśmiechu.
- Nie mów tak do mnie, to obrzydliwe.
- Przez twoją ranę jesteś teraz taki uroczy i pociągający.
Lubię tą nieporadność. Może powinienem się leczyć, ale wesz co. Dobrze mi z tym.
Chociaż z drugiej strony może powinieneś zostać moim lekarzem. Codzienne
spotkania, może w końcu rozładowałbyś moje napięcie seksualne- zaśmiał się
głośno, a mi szczerze powiedziawszy zachciało się wymiotować.
- Wybacz, ale tobie chyba nic nie jest w stanie pomóc.
- Jesteś tego pewny doktorze?- wstał w miejsca i pochylił się
nad moim łóżkiem- A może jednak?- przejechał dłonią po moim policzku.
-Wybacz, ale mam zbyt dużo pacjentów, może Kihyun cię przyjmie-
wybacz Kihyun’ie, bo bardzo zgrzeszyłem jeśli ten psychol cię zgwałci niech
uświęcona zostanie dusza twoja.
- To ten uroczy rudy chłopaczek?
- Tak- Kihyun wybacz mi.
- Kusząca propozycja- odsunął się ode mnie tym samy
zabierając swoje łapska, jeszcze trochę i zacząłby mi rozpinać koszule- Muszę
już iść. Gdybyś czegoś potrzebował dzwoń po pielęgniarki ja dzisiaj będę zajęty.
Operacje same się nie przeprowadzą.
Czemu muszę leżeć tu 2 tygodnie. Minhyuk zgiń!
I.M povs.
Dlaczego to musi się dziać. Moje cholerne szczęście. Kiedy
chcę coś sobie wyjaśnić musi się dziać coś złego. Wonho zemdlał. Podobno nic mu
nie jest, ale dlaczego akurat podczas naszej rozmowy? Może nie powinienem być
taki gwałtowny. Dlaczego? A może ten nagły krwotok to moja wina? I.M ty głupku.
Czemu ze mnie taki bałwan jest? Nie mogłem zrobić tego poprawnie i spokojnie?
- I.M usadź swoją zgrabną dupę na fotelu, bo mnie wkurzasz!- warknął
na mnie Kihyun.
- Nie potrafię się uspokoić. Co jeśli to moja wina?- dostałem
teczką po głowie- Ałł!
- Cymbale to nie była twoja wina, poza tym jeśli czujesz się winny
powinieneś teraz dobrze zająć się pacjentami Wonho. Nie mogą zostać
pozostawieni sami sobie. Wierzę w ciebie i twoje umiejętności więc dzielimy się
po połowie. Zrób to jak należy.
- Możesz na mnie liczyć.
Naprawdę czułem się winny za utratę przytomności Wonho. Dlatego
zamierzam jak najlepiej przebadać wszystkich, których mam przydzielonych. Dla
mojego kuzyna. Nie mogę mu przysparzać więcej problemów i tak ma ich dużo. Jestem ciekaw czy kiedyś przestanie myśleć o innych i
pomyśli o sobie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz