Dwie godziny lotu dłużyły się nieubłaganie. Na samym
początku omówiliśmy wszystko z Yu. Dowiedzieliśmy się o zakwaterowaniu i
miejscu naszego pobytu. Na naszą korzyść znajduję ono się dwie ulice od więzienia, w
którym przetrzymywani są sprawcy całego zdarzenia. Jeśli chodzi o jaskinię do
której teraz lecimy- muszę być uważny. Zapamiętać jak najwięcej szczegółów, pobrać jak najwięcej potrzebnych mi próbek. Mam nadzieję, że Pia uwzględni jak najwięcej
szczegółów w swoich rysunkach. Poinformowałem Yu, że przed ekspedycją
potrzebuję zakupić blok , chłopak powiedział, że nie mogą się na razie nigdzie
zatrzymać, ale tymczasowo może mi pożyczyć swój notatnik.
HyeRym pov.
Ciemność. Wszech ogarniająca mnie ciemność. Wolę siedzieć w
niej, niż patrzeć na tamtego człowieka. Doktor Wonho był godniejszy zaufania.
Lecz czemu zostawił mnie z nim? Boje się go. Jego wzrok nie jest normalny.
Wygląda jak psychopata, który tylko czeka, aż stracę czujność. Spokojnie, wszystko się na pewno dobrze skończy. Przecież doktorzy są dobrzy prawda?
Zaczynam denerwować się jeszcze bardziej.
- Widzę czerwoną lalkę- nie HyeRym przestań to mówić. Nie daj
swojej podświadomości zapanować nad tobą- Widzę szmacianą czerwoną lalkę. Ma
śliczne oczka z błyszczących koralików- Nie, nie tylko nie to- O co to?
Pobrudziła sobie sukieneczkę.
Dalej była tylko ciemność i nic więcej.
Obudziłam się na łóżku w swoim pokoju. Białe niczym śnieg
ściany niekontrastujące z białą podłogą i łóżkiem. Zamrugałam szybko oczami nie
do końca zdając sobie sprawę w tego co działo się ze mną przez ostatnie kilka
godzin. Zemdlałam to było pewne. Ale dlaczego nic nie pamiętam? Co się działo
wcześniej? Ostatnią rzeczą, którą zapamiętałam jest zapoznanie się z nowym
doktorem.
Podniosłam się do siadu. Pierwsze co poczułam to straszny
ból głowy w okolicach skroni. Wstałam i podeszłam do małego lusterka wiszącego
na ścianie aby sprawdzić, czy przypadkiem nie mam żadnych obrażeń. Nic. Zero jakichkolwiek śladów
podpowiadających co się ze mną mogło stać.
- Dzień dobry- za moimi plecami usłyszałam głos- Jak się czujesz?-
oparł się o ścianę na drugim końcu pomieszczenia.
- Źle. Nic nie pamiętam z wczorajszego dnia.
- Mogę do ciebie podejść, czy znowu dostaniesz napadu
strachu furii?
- Co?! Znaczy.. tak może doktor podejść, co mi się wczoraj
stało?
Chłopak usiadł na krześle obok łóżka, a stałam nadal w tym
samym miejscu próbując coś sobie przypomnieć. Jednak na marne.
- Wczoraj, kiedy wszedłem do pomieszczenia wyglądałaś na
przestraszoną. Rozumiałem to. Nowy lekarz i te sprawy. Pewnie już wiesz, że
jestem na zastępstwie za doktora Wonho, który jakby to ująć ma wyjazd służbowy.
Kiedy podszedłem do ciebie, bo chciałem się przywitać nagle zaczęłaś krzyczeć
coś w stylu „zostaw mnie”, „nie zaufam ci”. Chciałem cię jakoś uspokoić, więc
próbowałem cię unieruchomić, mogłaś zrobić krzywdę i sobie i mi. Próbowałaś się
wyrwać i nadal krzyczałaś w pewnej chwili jednak zamilkłaś i spojrzałaś na mnie
ze łzami w oczach. Po czym zaczęłaś mówić o czerwonej lalce, a gdy skończyłaś
zemdlałaś.
Czerwona lalka. O co chodzi? Nie rozumiem całej tej sytuacji.
Co się działo przez całe moje życie, że nie Potrafię stwierdzić o czym
konkretnie mówię?
Wonho pov.
Szara, smętna i męcząca pogoda. Kiedy znaleźliśmy się na
miejscu padał deszcz. Krople wody obijały się o liście drzew, wsiąkały w
jeszcze do niedawna suchą glebę i zraszały nasze twarze, na których formowały
się strużki deszczówki. Pogoda wprost idealna na zwiedzanie starych kryjówek
dziwnej sekty. Przeszliśmy kawałek drogi i stanęliśmy przed wielkim drzewem.
Przy jego ogromnych korzeniach widać było zejście w dół. Ciemna jaskinia. Pia
przez cały czas trzymała mnie za rękę. Musiała nieźle się bać. W końcu nie na co
dzień małe dziewczynki zwiedzają takie miejsca. Zeszliśmy ciemnym korytarzem, a
na dole zastał nas średnio oświetlony pokój. Na samym środku znajdował się
dziwny krąg, prawdopodobnie rytualny. Na około stało pełno wypalonych świec, a
wosk pokrywał fragment podłogi. W rogu znajdował się coś na wzór recepcji, a z
tyłu za stołem wisiały kluczyki do kilku cel znajdujących się w przesmyku po
lewej stronie lady.
- O cholera…- powiedziałem dość głośno
- Co się stało?- zapytał się Yu, który przyszedł tu z nami.
Wskazałem na coś rosnącego w końcu korytarza, tego się nie
spodziewałem.
- Co to jest?- spytał.
- Grzyby psylocybinowe inaczej halucynogenne. Po spożyciu małej
ilości wywołują u człowieka głównie zaburzenia percepcji lub zmienność myśli czy
nastroju, jednak osoby zachowują świadomości i nie wpływa to na ich pamięć i
orientację. Rzadko wywołują prawdziwe halucynacje, ale przy większych ilościach
wszystko jest możliwe.
- Ale co to ma do rzeczy?
- A to, że grzyby wywierają wpływ na świadomość. Sprawiają,
że czas, przestrzeń, kolory i dźwięk są inaczej odbierane. Jeśli pojawią się
halucynacje wzrokowe osoba po ich spożyciu może widzieć rzeczy w rzeczywistości
nieistniejące lub może doświadczać rzeczy, których nie ma. Grzyby halucynogenne
nasilają też odczucia i zmieniają sposób postrzegania własnej osoby i otoczenia.
Co oznacza, że wszystko co mówiła może okazać się zwykłą halucynacją i wcale
nie widziała żadnej lalki.- wziąłem kilka grzybków i wsadziłem do probówki
zamykając ją szczelnie.
Mam nadzieję, że to jest dobry trop, jednak i tak muszę
przeszukać dokładnie cały teren. Pia rysowała główny pokój. Poprosiłem ją o
umieszczenie jak największej ilości szczegółów, a sam zacząłem zbierać próbki.
Wosk, jakieś proszki w szufladzie, woda z kranu w celi. Mam nawet próbkę ziemi
z której są ściany i podłoga. Skoczyliśmy przeszukiwać bazę po jakiś 4
godzinach. I z tego co naliczyłem miałem jakieś dwadzieścia próbek i 5 dokładnych
rysunków. Opuściliśmy to miejsce najszybciej jak tylko się dało i po chwili
siedzieliśmy w helikopterze.
Lądując tym razem pogoda nie była zła. Lekkie słońce
przebijające się przez chmury. Przez chwile pomyślałem, że przyjemnie byłoby położyć się na pięknie pachnącej zielonej trawie, ale od razu odtrąciłem te
myśli. Jestem tu w sprawie HyeRym nie mogę się rozpraszać. Wysiadłem z maszyny
i rozejrzałem się dookoła. Nic specjalnego parę budynków, trochę drzew i jakieś
krzaki. Miasto jak miasto. Szliśmy niezbyt szeroką drogą, która miała nas
zaprowadzić do wynajętego dla nas mieszkania. Musieliśmy trochę dziwnie
wyglądać. Dwóch facetów jeden ubrany całkowicie na czarno drugi z wielkim
plecakiem i walizką na próbki w ręce i słodka mała nie azjatycka dziewczynka z
torbą i notesem w dłoni. Taa, szczęśliwa rodzina po prostu. Po kilku minutach
marszu skręciliśmy w jakąś wąską i zaniedbaną uliczkę.
- Tu nie musicie obawiać się o nieproszonych gości. Raczej
mało kto się tu kręci.- zaśmiał się Yu otwierając przed nami drewniane drzwi.
- Haha bardzo śmieszne- mruknąłem i zacząłem schodzić po
schodach w dół uprzednio chwytając Pie za rękę.
Nasze lokum znajdowało się w piwnicy, lecz mimo dzielnicy w
jakiej się znajdowaliśmy standardy były bardzo dobre. Dwa pokoje, kuchnia, mały
salon i łazienka. Wszystko ładnie wykończone, więc czujem się bardziej jak w
hotelu niżeli w piwnicy.
- Mam tylko jedną prośbę- zaczął chłopak- Jeżeli chcecie
gdzieś wyjść zadzwońcie do mnie. Nie chcę was wypuszczać samych. Nie znacie
miasta i możecie się zgubić.
W odpowiedzi kiwnąłem głową. Myślę, że dodatkowo chodziło mu
o to, żebyśmy nie uciekli, ale raczej mi się nie śpieszy.
- A właśnie- zatrzymałem to, gdy już miał wychodzić- musimy
kupić blok małej.
- Za rogiem jest papierniczy, chodźmy- uśmiechnął się do mnie
uroczo.
Mają z Kihyun’em podobne uśmiechy, pomimo różnych charakterów
naprawdę mogą być spokrewnieni.
Wyszliśmy w mieszkania i dosłownie za zakrętem znajdował się
sklep. Od razu po wejściu Pia puściła moją rękę i ruszyła w poszukiwaniu
potrzebnej jej rzeczy. Ja wraz z Yu stanęliśmy między kasą, a wyjściem. Po
skończonym zakupie podziękowaliśmy przemiłej pani ekspedientce i spokojnym
krokiem wyszliśmy ze sklepu. Niespodziewanie podzszedł do nas jakiś koleś, ale
szczerze w takim miejscu to nie dziwne.
- Wyskakiwać z kasy, albo coś jej zrobie- chwycił za rękę Pie
wyrywając ja z mojego uścisku.
Yu od razu zareagował wyciągając pistolet na co rzezimieszek
przystawił dziewczynce nóż do gardła.
Może i jest silniejszy, ale zobaczymy kto tu pała inteligencją.
Kazałem mojemu kompanowi opuścić broń i sam zrobiłem krok w przód.
- Jakby to delikatnie ująć, jesteś naprawdę głupi. Nie wiem
co cię popycha do takich czynów, ale na pewno nie własna wola- gościu patrzył
się na mnie jak na idiotę- Ah. Ręka ci się trzęsie. Widać, że nie chcesz nikogo
skrzywdzić. W dodatku patrząc na ciebie jesteś świeżo upieczonym tatusiem
szukającym pracy ponieważ sezon prac tym czasowych na budowie się już
skończył.
- Skąd ty…
- Skąd wiem. Zmęczenie na twarzy mówi o nie przespanych nocach, więc albo cierpisz na bezsenność, albo masz dziecko. Jesteś zbyt potężnym facetem, aby cierpieć na tę chorobą, więc zostaje druga opcja. Szukasz pracy, tu akurat
nasza sytuacja to pokazuje. Człowiek od tak dla zabawy nie wyłudzałby
pieniędzy na ulicy. No i co do pracowania na budowie. Jesteś mocno opalony, ale
pod grzywką widać ci biały pasek od kasku i do tego twoje dłonie, czyli oznaki
rękawiczek ochronnych. Czegoś jeszcze nie rozumiesz?
Gościa widocznie zamurowało. Poluźnił uścisk, a broń wypadła
mu z ręki. Pia szybko do nas podbiegła chowając się za moimi plecami.
- Kim jesteś?
- Psychiatrą. Bardzo dobrym psychiatrą. Jeśli szukasz pracy
proponuje tamten papierniczy, szukają pracowników. I rada na przyszłość, nie
baw się więcej nożami.
Odwróciłem się i poszedłem w kierunku mieszkania. Po drodze
musiałem klepnąć w ramie SeungWoo, bo stał jak osłupiały. Jednak pod
wpływem mojego dotyku wrócił do żywych.
- Jak ty to zrobiłeś? Przecież to był szantaż psychiczny
godny najlepszego śledczego na całym świecie.- wykrzyknął chłopak.
- Co? Ja po prostu podsumowałem kilka faktów, które było widać
gołym okiem. Mogłem jeszcze wspomnieć o jego depresji, ale nie chciałem go
dołować.
- Miał depresje?
- Ręka przypalana papierosami wystająca spod rękawa. Biedak
nie radzi sobie z życiem.
- Skąd ty tyle wiesz?
- Jak już wspominałem jestem psychiatrą. Moja wiedza o
człowieku jest dość rozległa. Do tego prawie całe moje życie spędziłem w
ośrodku. Musze coś robić, aby zabić czas, a książki są do tego idealne.-
zaśmiałem się lekko.
Gdy tylko dotarliśmy do naszej zacnej piwnicy pożegnaliśmy
się z Yu wcześniej umawiając się o której godzinie po nas przyjdzie. Następnie
życzyliśmy mu miłej nocy, a Pia nawet ucałowała go w policzek. Ten dzień był naprawdę
ciekawy.
Yu Seung Woo pov.
Dzięki centrali skontaktowałem się z moim kuzynem, musiałem
dowiedzieć się kilku rzeczy od niego.
- Kim jest ten chłopak?- zapytałem na co w słuchawce
rozbrzmiał cichy śmiech.
- Mówiłem, że nie będziesz się nudził. Jakby ci to prosto
wyjaśnić. Ja siedzę w tym ośrodku jakieś 2 lata, on spędził tam 15 lat. Od 5 letniego
dziecka widział zabiegi, terapie i funkcjonowanie całego ośrodka. Rozumiesz, 15 lat pod okiem najlepszych lekarzy na całym świecie. Myślisz, że taki dzieciak
jak on uczył się tylko psychologii i działania ludzkiej podświadomości? On
zgłębił każdą dziedzinę medyczną i jeszcze mu mało. Jego mózg pochłania
wszystko jak gąbka. Nie ma dziedziny, o której nie chciałby czegoś wiedzieć.
- Czy to jest normalne? Przecież z takim umysłem mógłby się
przyczynić do wielu dobrych rzeczy w tym świecie.
- Ale może też zdziałać wiele zła, jeśli to co robi wyjdzie
spod kontroli. Dlatego dobrze się stało, że znalazł się w tym ośrodku.
- Dzisiaj w niecałą minutę przejrzał człowieka na wylot.
Wszystkie wydziały śledcze by się o niego zabijały.
- Yu. Nie ekscytuj się tak, tylko lepiej go pilnuj, żeby wolność
nie zaczęła uderzać mu do głowy. Nie wiadomo co się może stać, jeśli zacznie za
bardzo szaleć.
-Jasne, rozumiem.Ati
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz