-Nie. Zawsze kazano mi siedzieć w tym pokoju.
-Widziałaś kiedyś coś innego niż to pomieszczenie?
-Tak, dawno temu kiedy byłam mała. Pamiętam jak we mgle, małą dziewczynkę siedzącą na sianie. Bawiła się słomianą lalką. Była bardzo ładna.
Miała oczy z dwóch identycznych czarnych guzików i schludną czerwoną
sukieneczkę.
-Czy to jedyne co pamiętasz zanim się tu znalazłaś?
Wonho pov:
Moja podopieczna jest dość poważnym przypadkiem w naszym
ośrodku badawczym. Przyznam szczerze, myślałem że już mnie nic nie zaskoczy.
Przesiedziałem w tym budynku więcej niż którykolwiek z lekarzy. Może i mam
dopiero od niedawna licencje do wykonywania zawodu i dużo osób woła do mnie
“szczylu”, ale ten budynek to mój drugi dom. Chwila w sumie ja tu mieszkam.
Wiec to mój dom. Tak czy inaczej biegam po tym ośrodku od kiedy miałem jakieś 5
lat. Mój ojciec został tu zaproszony, jako jeden z najlepszych psychiatrów w kraju.
A że moja mama umarła i nie miał mnie z kim zostawić. Od tego czasu tu mieszkamy.
Ja pod okiem najlepszych nauczycieli lekarzy i oczywiście mojego ojca zostałem
wyuczony na psychiatrę. Moje praktyki lekarskie zaczęły się przez zwykła
ciekawość. Patrzyłem co robi ojciec. Przeglądałem jego książki. Z czasem
zacząłem chodzić z nim do pacjentów. Nie zabierał mnie zawsze. Czasami mówił
groźnym tonem “jesteś za młody” albo “to tajemnica zawodowa”. Jednak lata
obserwowania mistrza w pracy dały rezultat. Teraz jestem najlepszym lekarzem psychiatrą i za szybko nikt tego nie zmieni.
Wracając do mojej pacjentki. Trafiła do nas może 3 tygodnie
temu. Podobno niemożna odszukać jej rodziny a zwykły szpital nie radzi sobie z
jej leczeniem. Tak ten ośrodek nie jest zwyczajny. Jeśli tu trafisz oznacza to,
że nie masz żadnej rodziny, a szanse na twoje wyzdrowienie małe. Wynoszą może
jakiś 1%. Z tego wychodzi, że jeśli tu jesteś i nie nosisz białego kitlu i
przepustki lekarskie jesteś jedynie obiektem eksperymentalnym. A my ludzie
głodni wiedzy, wykorzystamy twoją psychikę jak najlepiej. Moim celem przy tej
panience jest próba wyleczenia. Muszę spróbować wszystkiego. Może w końcu
zostanę uznany przez moich seniorów.
Poszedłem do recepcji aby odszukać dane osobowe i dokumenty
w poprzednich badań lekarskich pacjentki. Po otrzymaniu teczki ruszyłem do
swojego gabinetu, aby na spokojnie przestudiować papiery.
Imię i nazwisko: Park HyeRim
Data urodzenia: 13.10.1997
Miejsce urodzenia: Daegu
Rodzina: Brak
Przeniesiona z powodu braku komunikacji i napadów złości.
Ktoś musiał sobie naprawdę z nią nie radzić. Puki co kontakt
udaje mi się z nią utrzymać. Chociaż martwi mnie to co mówi. “Jestem tu od dnia
swoich narodzin” ona jest tu dopiero 3 tygodnie. Otwieram kolejną teczkę w
której znajdują się dodatkowe dokumenty.
Park HyeRim znaleziona
w budynku tajemniczej sekty, która przetrzymywała ją w jednym pomieszczeniu
przez cały czas. Gdy znaleźliśmy dziewczynę była dość mocno wychudzona jednak
nie ma tyle by umierać. O dziwo w pomieszczeniu było schludnie oraz miała
zapewnione wszystko aby w spokoju funkcjonować. Po przewiezieniu do szpitala
stwierdzono, że miała wykonane wiele zastrzyków co podobno dość drastycznie
wpłynęło na jej zdrowie psychiczne. Boi się igieł i nie dopuszcza do siebie
nikogo. Ma w głowie wykreowany jakiś obraz osoby nie szkodliwej jednak nie
udało nam się dojść jak on wygląda.
No nie powiem ciekawa historia. Nawet lepsza niż naszego
ulubionego pacjenta z pod dwójki, który żył 2 miesiące w klatce z samicą
szympansa i skutki tego niestety widać. Raz oberwałem od niego marchewką w
głowę. Nie powiem bolało.
-Witam szanownego profesora Wonho. Jak tam sprawy z nową
pacjentką?- Usłyszałem głos za plecami.
-Kihyun, co cię sprowadza do mojego gabinetu podstępny
lisie. Znowu przyszedłeś ukraść trochę środków uspokajających bo nie radzisz
sobie z pacjentami?
-Przestańmy sobie dogryzać. Przyszedłem tylko porozmawiać.
Lubiłem Kihyun'a. Był jednym z moich pierwszych kumpli w tym
ośrodku. Co prawda dogryzaliśmy sobie czasem, dość często. Ale bez tego już dawno
byśmy tu powariowali.
-Wiec siadaj. Napijesz się czegoś?
-Nie, dzięki. Tak szczerze to jestem ciekawy o twoją nową
pacjentkę. Słyszałem że to jakiś ciężki przypadek.
-Przeczytaj i sam oceń.- Podałem mu kartkę z opisem choroby.
Chłopak szybko przeczytał to co dostał i lekko się
uśmiechnął.
-Ciekawe. W sumie w szpitalu nic nie stwierdzili tylko
opisali to co zdążyli zauważyć.
-Dlatego zabawa w psychiatrę pozostaje dla mnie.
-Widzę że masz niezły ubaw z całej tej sprawy.
-Nawet nie wiesz jak bardzo. A jak tak sprawy z sali nr 2, nie powinieneś teraz przypadkiem tam siedzieć?
-Że tak ujmę zostałem obrzucony kapustą, orzechami i innymi
warzywami, wiec przeprowadzenie konsultacji było niemożliwe.
-No proszę nasz małpi książę nie pozwala sobie wejść na
głowę. Może wyślemy go na neurochirurgie? Zbadają mu tą czaszkę lepiej niż
my.-Uśmiechnąłem się półgębkiem.
-Wiesz co stary. Myślę że to nie najlepszy pomysł. Pamiętasz
co się stało ostatnim razem kiedy ten obłąkaniec Minhyuk dostał kogoś w swoje
ręce.- Mówił z lekkim strachem z głosie.
-Taa, wydaje mi się, że zamieszał coś z błędnikiem i pacjent
chciał chodzić po suficie. I tak był do odstrzału a on chciał trochę
poeksperymentować. Nie przejmuj się.- Poklepałem go pokrzepiająco po ramieniu.
-Właśnie. Słyszałeś, że mają przyjść do nas świeżaczki? Już
się nie mogę doczekać.-Jego oczy aż błyszczały z podekscytowania.
-Nowi mówisz? W sumie to już czas. Chociaż mam nadzieje że w
tym roku nikogo nie dostane. Mam dość ciężkie okazy jak na ich wiedzę.
-Musze przyznać. W tym roku bijesz na głowę wszystkich jeśli
chodzi o "ciężkie przypadki". Jeśli trafił by mi się jakiś stażysta pomożesz,
nie? Już kogoś szkoliłeś i teraz jest naprawdę dobry w tym co robi. A ja cóż.
Nie jestem pewny czy dam rade.
-Nie martw się. Jesteś dobrym lekarzem. Dajesz sobie rade z
“szympansem” ,to ze stażystą rady nie dasz? Ale jak coś możesz na mnie liczyć.-Uśmiechnąłem się i spojrzałem na zegarek.- Dobra czas na mnie. Musze iść na oddział dziecięcy podobno
mają mi tam coś ciekawego do pokazania.
Pożegnałem się i wyszedłem z gabinetu. Niech ten pacan nawet nie tyka moich cennych w trudem zdobywanych przez te 2 lata leków bo coś mu zrobię.
Pożegnałem się i wyszedłem z gabinetu. Niech ten pacan nawet nie tyka moich cennych w trudem zdobywanych przez te 2 lata leków bo coś mu zrobię.
Szedłem białym korytarzem na oddział dziecięcy. To była
dość długa podróż, bo po drodze mijałem jeszcze neurologie, chirurgie i laboratoria. Mniejsza z tym. Gdy w końcu dotarłem do mojego, celu na wejściu przywitała mnie
recepcjonistka. Patrząc na mój kitel chyba trochę się zdziwiła. Co lekarz z
oddziału psychiatrycznego robi na tym oddziale? No może nie codzienna sytuacja,
ale zdarza się.
-Dzień dobry. Doktor Jooheon mnie wzywał. Podobno ma tu coś
dla mnie.- Posłałem pani miły uśmiech co odwzajemniła i zaraz wykonała telefon
abym nie musiał długo czekać.
-Doktor zaraz przyjdzie proszę chwileczkę poczekać.
Na znak zrozumienia kiwnąłem lekko głową i odszedłem od lady.
Długo czekać nie musiałem a mój znajomy doktor Jooheon pojawił się w korytarzu, na którym zawiesiłem swoje spojrzenie przez 3 minuty.
-Cześć stary jak tam na oddziale?- Zwrócił się w moją stronę
tym samym prowadząc mnie w jakieś miejsce.
-Dobrze, chociaż zawalają mnie tak zwanymi "ciężkim
przypadkami". Do tego niedługo mamy praktykantów. Ale to teraz nie ważne. Gadaj
co dla mnie masz.
-Haha twoja ciekawość nigdy nie zgaśnie co? Wczoraj rano
jedna z moich podopiecznych zaczęła się że tak to ujmę...dziwnie zachowywać. Jest
to dziesięcioletnia dziewczynka. Dzisiaj miała mieć zabieg wraz ze swoją
siostrą bliźniaczką. Jednak dziewczyna zaczęła krzyczeć na wszystkich i gryźć
jeśli chcieliśmy do niej podejść. Musze przyznać mała ma zgryz. Jak dziabnie to
ciężko rany nie mieć.
-Hm podawaliście jej coś przedtem?
-Jedynie miała przeszczepianą nerkę wraz ze swoją siostrą, jednak tamtej nic nie jest.
-Mogę ją zobaczyć?
-Pewnie, tylko ostrzegam. Jak się na ciebie rzuci to nie moja
wina.
-Nie martw się. Zawsze jestem przygotowany.-Uśmiechnąłem się
cwaniacko.
Weszliśmy do sali. W rogu białego pomieszczenia znajdowało
się nie duże łóżko, a na nim mała blond włosa dziewczynka. Skąd oni wytrzasnęli blondynkę? Jesteśmy w Korei. A ona zdecydowanie Koreanką nie była.
Jej uroda nawet w jednym procencie nie była koreańska. Dziewczynka podniosła
wzrok. Spod jej prostej grzywki dało zauważyć się dwa śliczne błękitne oczka.
Dziewczyna była naprawdę ładna. Miała swój urok.
-Hej- Powiedziałem jak najmilej potrafiłem- Jestem Wonho
możemy chwile porozmawiać?
Blondynka wstała z miejsca i podeszła do mnie. Trochę bałem
się że “rzuci się na mnie” jak to ujął Jooheon. Ona jednak chwyciła mnie za rękę i pociągnęła lekko w duł abym kucnął. Zrobiłem to a ona wyszeptała mi do ucha.
-A czy ten pan może wyjść?
Uśmiechnąłem się pod nosem i kiwnąłem głową. Spojrzałem na
przyjaciela, który wpatrywał się we mnie jak w ósmy cud świata.
-Nie chce być nie miły-zacząłem- ale stary opuść ten pokój
teraz.
Jooheon zamrugał kilka razy oczami i bez słowa wyszedł z
sali.
-Dziękuję.- Powiedziała dziewczynka i się uśmiechnęła.
Wcale nie wyglądała na groźną albo mogącą mi coś zrobić.
-Jak masz ma imię?-zapytałem
-Jestem Pia i pochodzę z Niemiec. A pan kim jest?- Pytała
siadając na łóżku i wlepiając we mnie swój wzrok.
-Jestem doktor Wonho z oddziału psychiatrycznego. Wiesz
jestem tu przysyłany kiedy ktoś się źle zachowuje. I akurat trafiłem na ciebie.
A ty akurat wydajesz się być grzeczną dziewczynką. Wiec trochę mnie to dziwi.
Słyszałem, że krzyczałaś i gryzłaś innych.
-Skąd pan wie?
-W tym miejscu wieści szybko się rozchodzą moja
droga- Przysunąłem sobie krzesło i usiadłem naprzeciw niej.- Czemu byłaś nie miła
dla lekarzy?
-Nie lubię ich.-Wypaliła- Oddzielili mnie od siostry, nie
chcą ze mną rozmawiać i się ze mną bawić. To się zdenerwowałam i noo...
-Próbowałaś zwrócić na siebie uwagę?
-Woo ale pan jest mądry. Jak pan to robi? Wie pan wszystko o
czym myślę.
-Zgadywanie ludzkich myśli to nieodłączny element mojej
pracy. Pia czy mogę cie prosić, abyś przestała się źle zachowywać?
Patrzyła na mnie jakby chwilę się zastanawiała. Nadęła
policzki i rozmyślała. Swoją drogą wyglądała naprawdę uroczo.
-Dobrze, ale mogę pana i coś prości?
-O co chodzi?
-Może pan mnie tu odwiedzać i opowiadać rożne rzeczy. Albo
po prostu rozmawiać. Nudzi mi się a wszyscy w koło mnie ignorują. Jak będzie pan
przychodził raz w tygodniu to wtedy będę naprawdę bardzo, bardzo grzeczna.
Proszę.
Mimowolnie na moje usta wypłynął uśmiech. Czyżbym właśnie
znalazł sobie koleżankę, która ma niecały 1% szansy na przeżycie? No ale dobrze
niech jej będzie. To w sumie zabawne.
-Dobrze. Ale masz być naprawdę bardzo grzeczna.
-Będę
-Obiecujesz?
-Obiecuje
-W takim razie widzimy się za tydzień. Ja muszę uciekać bo
mam dużo pracy.
-Do widzenia
Pomachałem jej i wyszedłem z sali. Od razu przy drzwiach
zostałem zaatakowany przez Jooheon’a
-Wonho ty żyjesz. Jak ty stamtąd wyszedłeś bez ugryzienia? I
nie słyszałem krzyków.
-Ahh-Objąłem go ramieniem- Powiem że wystarczy poświęcić
chwile uwagi dziecku a od razu można się z nim dogadać. Ona po prostu was nie
lubi. Bo nie poświęcacie jej czasu…
-Co ale…
-Ee nie przerywaj mi. Lekarz wystawia diagnozę. Wiec iż
jestem wspaniały poprosiłem ją, aby była grzeczna. W ramach tego wystarczy że
będę do niej przychodził co tydzień. Widzisz polubiła mnie. A ciebie nie lubi
ty czerwony ufo ludzie. Wiec nie przedłużając ja wracam do pracy, a ty zajmij się
swoimi sprawami. Papa
Zostawiłem go tam tak stojącego w osłupieniu. Nie
powiedziałem nic szokującego. Dobra może ten ufo lud go zaskoczył. Nie
zagłębiając się w to więcej ruszyłem na swój oddział. Teraz czeka mnie kolejna
sesja z uroczą panną HyeRim. Ciekawe co mi powie tym razem. A może powinienem
już zacząć leczenie. Nie to jeszcze za wcześnie. Najpierw potrzebuje więcej
informacji.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Nowe opowiadanie. Tym razem z MonstaX. Piszcie co sądzicie.
Ati
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Nowe opowiadanie. Tym razem z MonstaX. Piszcie co sądzicie.
Ati
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz