Do pokoju wpadła mi Yoo. Znaczy myślałem,
że
wpadnie ale weszła tak cicho. Nie wiedziałem co powiedzieć. Nie chciałem
patrzeć jej w oczy. Po chwili ciszy w końcu zebrałem
się
na odwagę.
- Ja przepraszam- wypowiedziałem pierwsze słowa- byłem pijany i zgodziłem się na ten zakład, a przecież zawsze mogłem go odwołać, poddać się, ale jakoś moje serce nie chciało, żeby Henry, żeby to on cię, no wiesz.- przez moje usta nie chciał przejść ten wyraz.
- Tae. Ja nie wiedziałam, że byłeś pijany..
- To nie jest teraz żadne usprawiedliwienie. Mogłem temu zapobiec mogłem tyle nie pić.
- Ale to znaczy, że to Henry wymyślił ten zakład?
- Tak. Ale to nie znaczy, że…
- Ja przepraszam- wypowiedziałem pierwsze słowa- byłem pijany i zgodziłem się na ten zakład, a przecież zawsze mogłem go odwołać, poddać się, ale jakoś moje serce nie chciało, żeby Henry, żeby to on cię, no wiesz.- przez moje usta nie chciał przejść ten wyraz.
- Tae. Ja nie wiedziałam, że byłeś pijany..
- To nie jest teraz żadne usprawiedliwienie. Mogłem temu zapobiec mogłem tyle nie pić.
- Ale to znaczy, że to Henry wymyślił ten zakład?
- Tak. Ale to nie znaczy, że…
I w tym momencie myślę, że prawie dostałem napadu
padaczki. Moja przyjaciółka, dziewczyna o której
marzyłem przez kilka lat pocałowała mnie. Chyba zacznę
piszczeć ze szczęścia jak napalona fanka. Nie wierzyłem
w to co właśnie się działo. Wydaje mi się, że
chwilowo przestałem funkcjonować. Po chwili zorientowałem
się
co tak naprawdę robimy. Kiedy poczułem, że dziewczyna powoli się
ode mnie odsuwa, nie wiem co we mnie wstąpiło, ale chwyciłem ją
szybko za ramiona i ponownie złączyłem nasze usta. To co się
działo było magiczne. Czułem się
tak, jakby ciężar który zbierałem przez cały czas kłócąc
się
z HyunYoo naglę wyparował. Gdy oderwaliśmy się
od siebie spojrzałem na dziewczynę. Miała spuszczony wzrok, jakby bała
się
mojej reakcji.
- Yoo, kocham cię.
*ChaRin*
Jak gdyby nigdy nic wróciłam z treningu. Zrobiłam sobie sałatkę z kurczakiem na obiad. Tak dzisiaj wypada dzień,
w który mogę zjeść mięso. Teraz jak tak sobie myślę to przydałoby się zrobić coś do jedzenia reszcie domowników.
Zaczęłam przeglądać przepisy w poszukiwaniu jakiegoś
dobrego pomysłu. W tym czasie do kuchni przyszła zmęczona SooJin. Jak ona
może
być
zmęczona? Przepraszam, ale dochodzi dopiero 15.
- Dzień dobry- powiedziała ziewając
- No cześć. Co ty taka zmęczona?
-Własnie nie wiem, ale to jest bardzo dobre
pytanie. Może ciśnienie albo coś. Poza tym jest
strasznie zimno.
Noo ok. Mi tam jest ciepło jakby nie było w mieszkaniu są
około
22 stopnie Celsjusza. Chwila, chwila.
- Jin dobrze się czujesz?- podeszłam do niej i położyłam
rękę na czoło.
Czy ja się kiedykolwiek pomyliłam? No może parę razy, ale teraz miałam racje. Cała jej głowa
była
rozgrzana. Kiedy uniosła na mnie wzrok już
wiedziałam, że sytuacja jest nie ciekawa. Pociągnęłam
ją
za rękę i zaprowadziłam do pokoju. Dobra, to już
się
robi dziwne. Gdzie jest Myungsoo? Z resztą, teraz mniejsza o to. Położyłam
blondynkę do łóżka i szczelnie przykryłam kocem.
- Jin poczekaj na mnie chwilę, zaraz do ciebie wrócę.
I pobiegłam po herbatkę, termometr, zimną wodę
i ręcznik. Przynajmniej dzięki niej wiem co na obiad. Przepraszam drodzy
mieszkańcy tego domu, ale SooJin jest chora, więc będzie owsianka.
Szybko wzięłam co mi było trzeba i ruszyłam do pokoju. Do
jasnej cholery gdzie jest Myungsoo?!?! Nigdy nie można liczyć
na faceta, kiedy jest potrzebny. Dobra
spokojnie nie czas teraz na poruszanie tematu beznadziejności
płci
brzydkiej, Jinnie mnie potrzebuję, wiec później go znajdę i zamorduję.
- Zmierz temperaturę- podałam dziewczynie termometr.
- Dziękuje.
- Za co ty mi dziękujesz? Jesteśmy przyjaciółkami to jasne, że
musimy sobie pomagać.
- Ale jak na razie to głównie ty mi pomagasz.
- Jin to nie tak. Ty po prostu masz swój oryginalny
sposób na pomaganie. Poza tym ile razy mnie przechowywałaś
w domu jak uciekałam od rodziny? Teraz nie gadaj głupot tylko odpoczywaj. A swoją
drogą gdzie jest Myungsoo?
- Prosiłam, żeby pojechał do centrum coś
dla mnie odebrać.
- Co ty planujesz?
- No wiesz, nasi przyjaciele mają w tym miesiącu urodziny i
musiałam im coś kupić. W końcu to 18 urodziny. Wybrałaś
już
coś
dla JaeBum'a?
- Tak, tylko boje się, że mu się nie spodoba.
- Pfff. On jest tak zapatrzony w ciebie, że
nie ważne co zrobisz będzie mu się podobało.
- Tak myślisz?- lekko się skrzywiłam.
- Ja jestem tego pewna.
Luźna pogawędka z Soo była
bardzo miła. Myślę, że potrzebowałam takiej
rozmowy. Spokojna o mało istotnych rzeczach, a nie o problemach
sercowo-psychicznych. W trakcie rozmowy wyszło,
iż
moje słoneczko ma 40 stopni gorączki, więc jak najszybciej trzeba to zbić.
Zrobiłam jej okład z mokrego ręcznika i zeszłam
na duł zrobić owsiankę. Wstawiłam mleko i
przyszykowałam reszte składników. W trakcie kiedy mleko się
grzało pokroiłam trochę bananów, truskawek i wyciągnęłam
z szafki orzechy. Kiedy wsypałam płatki do mleka usłyszałam
za sobą głos.
- Mmm, co tak ładnie pachnie?- powiedział Myungsoo stojący za moimi plecami zaglądając mi przez ramię.
- Owsianka, a co?
- Co to za nietypowa okazja na robienie owsianki?
- Jakby to delikatnie ująć.. podczas twojej nieobecności
twoja dziewczyna źle się poczuła i ma 40stopni gorączki.
- Cooo?! Czekaj, co?
Jego mina w tym momencie była bezcenna. No i nie zapominajmy
wspomnieć, że zniknął szybciej niż się
pojawił. A ja wróciłam do wcześniej wykonywanej czynności.
*Myungsoo*
Kiedy usłyszałem od ChaRin co się
stało
wyleciałem jak petarda z kuchni. Szybko przemknąłem przez
korytarz i już stałem przed drzwiami naszego pokoju. Wszedłem
do środka
i odetchnąłem z ulgą widząc, że blondynka sprawdza coś
w swoim telefonie. Usiadłem na brzegu łóżka i wpatrywałem
się
w profil dziewczyny. Jestem w szoku, że jeszcze mnie nie usłyszała,
ale w sumie jest chora.
- Jak się czujesz?- zapytałem kładąc
rękę
na jej dłoni.
Ona lekko zwróciła twarz w moją stronę
i powiedziała:
- Głodna jestem, a tak poza tym to boli mnie
głowa.
- Rin robi owsiankę. Powiesz mi co tak nagle się
stało?
- Sama nie wiem. Wysłałam cię po przesyłkę i zaczęłam przeglądać coś w szafkach. Następnie poszłam
sobie porozmawiać z Rinnie i jakoś mnie ścięło z nóg. Ale teraz jest ok. Rin mnie tu położyła
przykryła kołdrą, zrobiła herbatkę, zmierzyła temperaturę i zajęła
się
mną.
Ona jest kochana. Zachowuje się jak kochająca matka. Myślę,
że
jeśli
w przyszłości będzie mieć dzieci to będą
miały
one wspaniałą mamę.
- Jin, ja wiem że ty dorastałaś
w surowych warunkach, ale nie płacz- otarłem jej łzy z oczu.
- Co? Ja płacze? Hehe, moja podświadomość
chyba płata mi figle. Przepraszam, nie chciałam
cię
zmartwić.
Pogłaskałem ją po głowie i przytuliłem do siebie. Nadal była rozgrzana, ale czuła się zdecydowanie lepiej.
- A mogę się spytać czego szukałaś,
że
przeglądałaś szafy?- zapytałem.
- W sumie to niczego konkretnego. Ale wyciągnęłam
dwa wnioski z moich poszukiwań. Jeden: masz nieczyste myśli
i zamiary, bo znalazłam prezerwatywy. Dwa: nie zdradzasz mnie, bo obok nich był
paragon z 2 miesięcy wstecz, a one nadal są w foli.
- Ja.. Jinnie.. przepraszam. Nie zamierzam nic z tobą
no wiesz..
- Zamknij się głupku- uśmiechnęła się do mnie- ufam ci i wiem, że
nie zrobisz mi nic złego. A teraz mnie przytul, bo mi zimno.
No cóż. Nie miałem innego wyjścia jak tylko
objąć
moją
dziewczynę i wygodnie się ułożyć obok niej.
*JaeBum*
Jestem tak strasznie zmęczony. Dzisiaj z Jeff’em
robiliśmy nadgodziny za dwóch gości z naszej firmy, którzy
stwierdzili, że zrobią sobie wolne i bez zapowiedzi po prostu nie
przyjdą do pracy. Moje ręce jeszcze nigdy tak nie cierpiały.
Ale muszę przyznać, że dzięki tej pracy moje mięśnie
stały
się
bardziej widoczne. Po skończonej robocie Jeff odwiózł
mnie jak zwykle do domu, a jak tylko wpęzłem do domu, to rzuciłem
się
zmęczony
na kanapę.
- Co ci?- uniosłem lekko wzrok i zobaczyłem
nad sobą Rin.
- Nadgodziny bolą- jęknąłem a moja głowa z powrotem
opadła na poduszkę.
- Ehh rozumiem, że jesteś zmęczony, ale potrzebuje teraz twojej
pomocy. W nagrodę mogę ci obiecać wspaniały masaż wieczorem. Może
być?
- W czym mam pomóc?
Może nie wiecie, ale ChaRin i jej masaże
to raj. Nie wiem skąd ona to wszystko umie, ale można się tak rozluźnić, że kompletnie zapominasz gdzie się
znajdujesz. Naprawdę polecam.
- Zaniesiesz to do SooJin, trochę jej się
zachorowało. Spytaj się też Myungsoo, czy je z nami czy woli zastać
przy Jin. W razie czego zaniesiesz mu talerz. Zawołaj też Tae na obiad. Ja idę
porozmawiać z Yoo.
- Już się robi.
Wziąłem tackę na której była miseczka owsianką talerzyk z owocami i herbata z cytryną.
Delikatnie zapukałem do drzwi pokoju i usłyszałem ciche "proszę". Jakimś
cudem udało mi się otworzyć te drzwi i wejść do środka.
Od razu położyłem tackę na stoliku nocnym, a jak uniosłem
wzrok zalała mnie fala cukru. Jin spała w ramionach Myungsoo, a ten delikatnie
głaskał
jej włosy. I teraz mam pytanie: czemu Rin nie może
mieć
takich akcji? Zawsze budzi się pierwsza i nawet nie mogę
popatrzeć, jak sobie słodko śpi.
- To dla SooJin i patrząc na was zgaduję, że
będziesz
jadł
tutaj- wyszeptałem.
W odpowiedzi L pokiwał twierdząco głową, a ja w trybie ekspresowym przyniosłem
mu talerzyk z owsianką.
Moim następnym celem był pokój
Tae. Myślałem sobie „to tylko pokój naszego
aliena, nic mnie nie zaskoczy”. No i się przeliczyłem. Mogłem jednak zapukać przed wejściem..
*ChaRin*
Czas rozmowy z HyunYoo nadszedł. Naprawdę
ona musi się pogodzić z Tae, bo jak nie to chyba ich strzelę.
Tak czy inaczej udałam się do jej pokoju i zapukałam.
Nie usłyszałam żadnej odpowiedzi więc
powtórzyłam czynność. Nadal nic. To się
robi dziwne. Weszłam do pokoju i o dziwo nie było w środku nikogo. Najpierw zamyka się
w pokoju na tydzień, a potem tak po prostu z niego znika. No nie wierze. Co to ma
znaczyć. Jestem wściekła. Gdzie ona jest? Wyszłam
z pokoju i wpadłam na JB.
- Człowieku nie denerwuj mnie teraz, bo ci coś
zrobię- powiedziałam przez zaciśnięte
zęby,
żeby
nie zacząć krzyczeć.
- Hej, hej co ty tak groźna księżniczko?
- Nie podnoś mi ciśnienia JaeBum.
- Spokojnie- chwycił mnie za ramiona, a ja mimowolnie trochę
się
rozluźniłam- zgaduje, że szukasz pewnej niewiasty o barwnych włosach-
się
kurde poeta znalazł.
- Tak.
- A więc muszę powiedzieć, iż
znalazłem ją w pomieszczeniu.
- No nie wierzę- powiedziałam z sarkazmem-
JB nie przedłużaj gadaj gdzie jest i co robi.
- Jest w pokoju Tae i prawdopodobnie czuje się
zmieszana po tym jak wparowałem bez pukania do pokoju, a oni się
całowali.
- Aha ok w pokoju Tae… chwila co?!
- No to co usłyszałaś.
- Ale powtórz.
- W pokoju Tae
- Nie to, to dalej.
- Całowali się?
- Że co proszę?!
- No to.
- Ale co, że jak, kiedy?!
- No kurcze mówiłem, że przed chwilą w pokoju
Taehyung’a
- Puść mnie i się przesuń!-
rozkazałam i wyrwałam się z jego uścisku.
- Rin- jęknął i szybko objął mnie w tali, tak
abym nie mogła dalej iść.
- No co?- warknęła.
- Zostaw ich teraz. Najwidoczniej znaleźli
to czego oboje chcieli. Nie psuj im tej chwili
Spojrzałam na niego nie pewnie. Nienawidzę, kiedy ktoś ma racje. Tak jestem zbyt dumna, aby przyznać
się
do błędu. Wyrwałam się ponownie z jego uścisku
i poszłam do kuchni. Wzięłam miseczkę owsianki i ją
zjadłam. JB chodził za mną jak cień, a ja próbowałam go olewać. Nie powinnam
być
na niego zła, przecież nic nie zrobił, ale jednak.
Ugh, mam ciężki charakter. Po prostu muszę trochę odpocząć
w samotności. Potrzebuje spokoju. Zjadłam moją niewielką ilość owsianki, poszłam do pokoju po
rzeczy następnie stwierdziłam, że najwięcej spokoju będę
miała
w łazience.
Udałam
się
do pomieszczenia zamykając za sobą drzwi. Osunęłam się
na zimną posadzkę i tak po prostu zaczęłam
płakać.
Dawno tego nie robiłam. Moje emocje dusiłam w sobie. Przez bardzo długi
czas. Zawsze staram się pokazać tą silną i niezależną stronę mnie. Ale są chwile, gdy po
prostu nie mogę już dłużej wytrzymać. W tym momencie
to, że
JB pohamował moje rozszalałe emocje, okazało się
zapalnikiem do wybuchu. Odkręciłam wodę, aby stłumić swój cichy szloch. Nikt nie może
się
dowiedzieć o tym że płakałam. Teraz wszyscy mogą
mieć
problemy, ale nie mogę sobie na to pozwolić.
Mamo, tato, myślałam że dzięki wam przynajmniej stałam
się
silna. A jednak nie ofiarowaliście mi nawet tego. Heh, czy to nie jest śmieszne? Dać życie
istocie, której się nienawidzi i nie dać
jej od siebie naprawdę nic więcej. Czemu znowu o tym myślę? ChaRin masz przyjaciół, nie jesteś sama. Możesz im zaufać, prawda?
Usłyszałam delikatne pukanie do drzwi.
- Rinnie, wszystko w porządku? Siedzisz tam już
20 minut.
JaeBum może to dobra okazja, żeby
się
wygadać. On zna tylko połowę mojej historii. On nawet nie wie o bliźnie
pod moją piersią. Nigdy nie pozwalałam
mu tam dotrzeć. Wstałam z połogi i otworzyłam drzwi.
- Rin, co się stało? Dlaczego płaczesz?
Nie odpowiedziałam po prostu rzuciłam
się
w jego ramiona. On nie pytał dalej. Przytulił mnie mocno po
czym na chwilę puścił, zakręcił wodę. Podniósł mnie i zaniósł
do pokoju. Byłam mu taka wdzięczna, że nie pyta, że cierpliwie
czeka na to co powiem. Gdy leżałam już na łóżku w ramionach JB w końcu
się
odezwałam:
- Ja chciałam ci opowiedzieć resztę
mojej historii..- powiedziałam cicho.
- Mhy- to było jego potwierdzenie, wiedziałam, że
mnie słucha.
- Wiesz o tym, że zawsze miałam problemy w
domu. Rodzice mnie nienawidzili, brat także, ale nie wiedziałeś
o wielu rzeczach. Wiesz ile razy rozważałam samobójstwo? Może 50, może 100. Myślę, że jeszcze więcej. Ale żyłam.
Z myślą, że jesteście wy. SooJin, Myungsoo, Taehyung,
HyunYoo, ty. Nie potrafiłabym was tak zostawić.
Potrzebowaliście mnie, tak samo jak ja potrzebowałam was. O moim
problemie wiedziała tylko Jin. Ale prosiłam ją, żeby nikomu nic nie mówiła,
a szczególnie tobie. Pisałam notatnik. Tak wylewałam
wszystkie swoje złe myśli. Wszystkie złe dni, wszystkie
przemyślenia. Mam to nadal, wiesz? Jest schowany na samym dnie mojej
szafki nocnej. Później dam ci przeczytać. Chcę, żebyś poznał mnie lepiej. Chcę żebyś
wiedział, dlaczego tak długo zwlekam jeśli chodzi o współżycie
z tobą. Uparłam się na te 18 urodziny, ale ja nie wiem czy
chcę. Poza tym mam też bliznę o której nie wiedziałeś.
Rozepnij górę mojej koszuli.- chłopak delikatnie zrobił
to, o co prosiłam, a jego oczom ukazała się moja piekielna oznaka nienawiści-
Pamiątka po mamie. Najgorsza jak mogłam dostać. Chciała mnie zabić w wieku 13
lat. Nie chce jednak iść usuwać tej blizny. Ona dodaje mi trochę
odwagi wiesz? Przypomina mi, żebym się nie poddawała. Weź ten notatnik i przeczytaj. Ja już nie mam siły..
-Cii nie mów nic więcej. Idź już spać. Jestem ci wdzięczny, że
mi zaufałaś. Dobranoc księżniczko.
*JB*
Ta historia. Jestem naprawdę w ogromnym szoku. Nie miałem
pojęcia,
ale jestem dumny z niej. Powiedziała mi to. A ona nigdy nie lubiła
mówić
co ją trapi. Ahh zasnęła. Wyciągnąłem jej notes z szafki. Był
niepozorny, ale zawartość już nie. Czytając miałem
na uwadze jej słowa. I w końcu znalazłem wpis o który jej
najbardziej chodziło.
Wpis 39
Ostatnio dużo
się dzieje w moim domu. Jednak najbardziej
pociesza mnie fakt, iż
nikt nie ma czasu znęcać się nade mną.
Wczoraj usłyszałam rozmowę rodziców,
a dzisiaj jeszcze przeczytałam
list. Moja matka była
w ciąży. Tak słowo "była" jest tu dość istotne.
Dziecko nie przeżyło. Musieli je usunąć, ponieważ płód
nie chciał się dobrze rozwinąć i po prostu zmarł
w brzuchu. Jak to się
dzieje, że nawet
nienarodzone dziecko musi tak cierpieć.
A może to dobrze. Może tak miało
być. Może Bóg
w ten sposób obronił je przed złem. Może
ono też miało skończyć jak ja, albo nawet gorzej. Boję się. Boję się, że
teraz skończę jak to dziecko. Dla mamy to musi być szok. A co jak posądzi mnie o śmierć
jej dziecka? W tym domu wszystko jest możliwie.
Jeżeli kiedykolwiek ktoś będzie w ciąży
będę
modlić się za niego. Za niego i za dziecko. A teraz ja się boję zachodzić
w ciążę. Nie chcę, aby ktoś
stracił przeze mnie życie. A znając
moje dotychczasowe szczęście,
ono umrze. Ja nie byłabym dobrą matką. Sama nie zostałam dobrze wychowana, więc
jaki mogę dać przykład? Myślę, że w przyszłości powinnam uniemożliwić sobie jakąkolwiek
możliwość posiadania potomstwa.
To przykre, kiedy nie jest się
pewnym tego co się
myśli.
To jest nie możliwe. A jednak. Rin, gdybym wiedział
wcześniej o tym wszystkim. Czemu ty zawsze jesteś
taka uparta? Musimy przejść przez to razem. Damy radę.
Pozbędę się twoich złych myśli. Ja wiem, że będziesz
wspaniałą matką. Wystarczy spojrzeć,
jak się nami zajmujesz. To trochę jakbyś miała piątkę wyrośniętych dzieci. Rinni damy radę.
Jutro spalimy ten notatnik i zażegnamy twoją przeszłość.
----------------------------------------------------------------------
Się rozpisałam. Wprowadziłam trochę powagi. W końcu kiedyś trzeba. Mam nadzieję, że rozdział się podoba. (przynajmniej z racji tego, że jest dłuższy od pozostałych)
Ati
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz