sobota, 13 sierpnia 2016

White is strange cz.8

Wonho pov
Ponownie znaleźliśmy się na lotnisku i wsiedliśmy do helikoptera. Czy powrót do ośrodka mnie boli? Raczej nie. Myślę, że przez te dwa dni mam dość wolności na resztę życia. Nie żeby mi się nie podobało, ale nie jestem przyzwyczajony. Ja nawet nie pamiętam mojego wcześniejszego życia na wolności. Miałem cztery lata. Jak tak teraz myślę, ja i HyeRym jesteśmy podobni. Cały czas ograniczeni. Zamknięci. Nie świadomi tego co się dzieje w świecie. Ona nie miałam obojga rodziców, ja straciłem matkę, a ojciec prawie całkowicie oddał się pracy. Czyż to nie zabawne? Przez całą drogę moje myśli krążyły wokół dziewczyny.
Kiedy wysiedliśmy z maszyny zdałem sobie sprawę z tego, jak szalona była ta wyprawa. Teraz tylko zostało nam przejście przez bujną roślinność i witam z powrotem rzeczywistości. Drzwi, odbiór przepustek, sprawdzenie bagażu i witaj ponownie w domu. Odprowadziłem Pie na jej oddział, pożegnałem się z nią i ruszyłem do siebie. Nie miałem najmniejszej ochoty dzisiaj pracować, ale to dość nieodpowiedzialne podejście. Za nim wyjdę do pacjentów wypadałoby się umyć i ponownie ubrać kitel lekarski. Nie tęskniłem za nim. W głowie miałem pełno myśli. Ale jedna, główna zaprzątała ją najbardziej. Czy tu jest mój dom? Pomimo życia spędzonego w tym miejscu czuję się ograniczony. Trochę jak ptak w klatce. Ale czumu mówię o wolności kiedy praktycznie jej nie zaznałem? Chyba pada mi na mózg. Wyszedłem z mojego pokoju i ruszyłem w kierunku gabinetu Kihyun’a. Musze pokazac, że wróciłem cały i zdrowy. Idąc korytarzem wpadł na mnie Hyungwon.
- Co ty tu robi…- zacząłem.
Ten nie dając mi dokończyć zakrył ręką moje usta i wepchnął do pierwszego lepszego pomieszczenia i zamknął za nami drzwi. Łazienka, super lepiej nie mogliśmy trafić. Oderwałem od ust jego dłoń.
- Co ty wyprawiasz?!- warknąłem na niego z lekką irytacją.
- Nie jest dobrze. Muszę ci powiedzieć coś ważnego.
- Co jest tak ważne, że wpychasz mnie siłą do męskiej łazienki?
- Mamy wyniki badań krwi HyeRym.
- Coo!- krzyknąłem ze zdziwienia.
- Ciszej, nie hałasuj tak bo ktoś nas usłyszy.
- Wybacz. Jakim cudem pobraliście jej krew?
- I.M ją namówił. Nie mam pojęcia jak, ale bardzo mu zaufała.
- I co? Czego się dowiedziałeś.
- A no na przykład tego, że HyeRym i I.M to rodzeństwo.
-Cooo!?!?
- Aa, zamknij się. Będzie źle jak ktoś nas usłyszy.
Stałem wmurowany w podłogę. Jak to? Jakim cudem są rodzeństwem? Mają inne nazwiska, a chłopak z tego co wiem ma rodziców. Co tu się dzieje?
- Muszę iść z nim pogadać- wyszeptałem jakby do siebie i po prostu wyszedłem z pomieszczenia.
On może mieć przez to poważne problemy. Przecież lekarz i pacjent nie mogę być spokrewnieni. A co jak przez nią będzie chciał znowu normalnie żyć? Będzie chciał wrócić do domu. Nie mogę do tego dopuścić. Mam nadzieję, że informacja o posiadaniu siostry nie odbiła się za bardzo na jego psychice.
I.M siedział jak zwykle w gabinecie Kihyun’a. Wszedłem i nie zwracając uwagi na cokolwiek zacząłem rozmowę z młodszym.
- Wiedziałeś o tym?
- Nie miałem pojęcia, że mam siostrę. Przez tyle lat myślałem, że jestem jedynakiem. A później w jakimś pojebanm ośrodku mówią mi nagle, że mam siostrę. Po czym odkopują całą moją historię i okazuje się, że moi rodzice zginęli, kiedy miałem 5 lat. A ja nawet tego nie pamiętam!- w jego oczach wyraźnie było widać desperacje.
- I.M uspokój się!- ryknąłem by dokładnie mnie zrozumiał.
- Jak mam być spokojny, kiedy przez całe moje życie byłem okłamywany? Osoba, którą nazywałem matką tak naprawdę nią nie była. Mój ojciec, nie był wykładowcą na uniwersytecie tylko jakimś bogaczem, który został zamordowany, gdy ja pięcioletni chłopiec siedziałem na dodatkowych zajęciach gry na pianinie. Moją siostrę wtedy porwano i nie wiadomo co jej robiono, a ty karzesz mi się uspokoić?!- po jego policzkach ściekały łzy- Zostawcie mnie.
Chłopak szybkim krokiem opuścił pomieszczenie, a ja i Kihyun patrzyliśmy na siebie w całkowitym szoku. Teraz wiem jedno. Choroba HyeRym nie jest jakimś tam schorzeniem, które pojawiło się w jednej chwili. To jest 13 lat życia ze świadomością śmierci rodziców i tle samo lat nie wiedząc co jest z twoim bratem. Do tego eksperymenty, znęcanie się, życie pod ziemią bez okien i większego dostępu do światła.
- Idę za nim- rzuciłem i wyszedłem, kiedy udało mi się przywrócić myśli do porządku.
Wyszedłem i od razu skierowałem się na dach. No bo gdzie indziej udałby się zdesperowany nastolatek, aby posiedzieć w samotności? No na pewno nie do łazienki. Stawiałem kroki na schodach i tuż przed otworzeniem ciężkich drzwi usłyszałem żałosny szloch po czym krzyk. Szkoda mi go. Musi teraz naprawdę cierpieć. W końcu przez tyle lat był oszukiwany. Chciałbym mu pomóc, ale najlepszą rzeczą jaką mogę teraz zrobić to próba wyleczenie jego siostry. Nie przywrócę im normalnego życia nawet jeśli bardzo bym tego chciał. Takie są zasady. Kiedy wejdziesz do tego ośrodka już się stąd nie wydostaniesz. Mi się udało, ale to były zaledwie dwa dni. W końcu odważyłem się otworzyć drzwi. Coś ścisnęło mnie mocno w żołądku, gdy zobaczyłem jego postać skuloną w kącie i zalaną łzami. Naprawdę tak ciężko mi się na niego patrzy. Wolnym krokiem podszedłem do niego i usiadłem na ziemi obok.
- Naprawdę chcę ci pomóc, ale nie wiem co mogę zrobić poza wyleczeniem twojej siostry i powiedzeniem tego co udało mi się dowiedzieć- powiedziałem cicho jakbym bał się, że chłopak ucieknie.
- Proszę cię, wylecz ją- mówił dalej zapłakany.
- Zrobię co w mojej mocy. Ale chcę, żebyś pomógł mi w złożeniu całej historii. Zgadzasz się?
- Tak.
- Agh- jęknąłem z bólu, coś zakuło mnie w głowie.
- Wonho, co ci jest?- mówił z lekkim strachem w głowie.
Skuliłem się i chwyciłem z głowę.
- Biegnij po Kihyun’a- wyjęczałem i chwyciłem się za głowę próbując pohamować powracający z coraz większą siłą puls.
Oddychałem głęboko próbując się opanować. Może uda mi się przeczekać do przyjścia przyjaciela. Kolejna fala niemiłosiernych igieł wbijająca się prosto w mój mózg. Już chyba dłużej nie wytrzymam. Mój puls znacznie przyśpieszył, źrenice zapewne się rozszerzyły. Przez mgłę zobaczyłem rude włosy Kihyun’a i nagle spokój. Tym razem nie zemdlałem. Przez kilka minut obraz był jeszcze zamazany jednak po dłuższej chwili wszystko wróciło do normy. Bój ustał, tętno zwolniło. Leżałem teraz na wznak na ziemi, a nade mną pochylało się dwóch moich przyjaciół. Próbowałem podnieść się, jednak mięśnie odmówiły mi posłuszeństwa.
- Co mi podałeś?- spytałem.
- Środki uspokajające i przeciwbólowe, więc możesz poczuć się trochę senny.
- Pomożecie mi dojść do gabinetu?
Nie odpowiedzieli tylko wzięli mnie pod ramiona i unieśli do góry. Próbowałem iść o własnych siłach. jednak to prawie graniczyło z cudem. Każdy mój mięsień był zwiotczały. Weszliśmy do mojego gabinetu, oni położyli mnie na kanapie, a sami usiedli na krzesłach po drugiej stronie stołu.
- Od kiedy leczę HyeRym takie bóle zaczęły występować. Miałem nawet raz wizje, sen proroczy nie wiem jak to nazwać. Spotkałem tam rzekomo waszą matkę. Chciała, żebym odkrył waszą historię. A jeśli dobrze mi się wydaję znam już prawie całą. I.M przynieś metalową walizkę z pokoju obok.
Chłopak zrobił jak prosiłem i już po chwili był z powrotem.
- Co to?- zadał kluczowe pytanie Kihyun.
- Potencjalnie materiały badawcze z mojej wyprawy. Otwórzcie. Na samym początku macie rysunki. Szczegółowe portrety przestępców i ich bazy. Dalej próbki i na koniec zapisy z przesłuchań. Jeden z nich mówił. Że wasz ojciec miał z nimi jakieś interesy. Dlatego pozbawił życia wszystkich waszych krewnych i porwał twoją siostrę. Prawdopodobnie pod wpływem grzybów halucynogennych udało się im całkowicie zmącić pamięć dziewczyny. Ona posiada wspomnienia, które nie istniały. Mieszkaliście w wielkiej rezydencji, a ona ma wspomnienia w wsią. Myślę, że jeśli uda nam się odtruć jej organizm jej psychika powinna wracać do normy, jednak będzie trzeba dużo z nią rozmawiać. Myślę też, czy nie wyciągnąć z jej podświadomości wspomnień z dzieciństwa.
- Co chcesz zrobić?- dopytywał I.M
- Amytal.
- Nie, Wonho to jest niebezpieczne!- uniósł głos Kihyun.
- A czy ja powiedziałem, że teraz? Najpierw musimy przywrócić jej dobre zdrowie psychiczne. Najlepiej jeśli upuścimy trochę krwi i damy nową. Przy je grupie krwi nie będzie problemu. Wstrzyknijcie też do żył trochę przeciwciał może dzięki temu szybciej krew się zregeneruje.
- Dobra, robi się- powiedział Kihyun i wyszedł.
- Dziękuję- powiedział młodszy, gdy byliśmy sami w pomieszczeniu, ale po tych słowach od razu przekroczył próg drzwi.
No i zostałem sam. I w dodatku nie mogę się ruszyć. Dzięki chłopaki. W sumie skoro oni załatwią to za mnie, to ja może się prześpię. Rudzielec miał racje, że po lekach uspokajających poczuje się senny.

Znowu obudził mnie koszmar. I znowu ten sam. Czemu w kółko mi się to śni? Dobra, teraz to nie ważne. Mogę teraz się normalnie poruszać, moje mięśnie już odpoczęły. No to idziemy zobaczyć jak się chłopcy wywiązali. Wyszedłem z pokoju i skierowałem się prosto do pomieszczenia w którym czysto teoretycznie miała leżeć HeyRym. I na szczęście leżała tam. Podpięta do kroplówki, spała. Jej twarz wydawała się taka spokojna. Teraz myślę, czemu akurat ja na nią trafiłem? Dlaczego nie mogła zostać w normalnym szpitalu. Gdyby nie niekompetencja lekarzy mogłaby wieść normalne życie. A I.M przynajmniej teraz by tak nie cierpiał. Spojrzałem na całą aparaturę. Kroplówka się kończy, więc ją wymieniłem i po prostu opuściłem pomieszczenie. Póki się nie obudzi nie ma co zaprzątać sobie głowy tą sprawą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz