niedziela, 7 sierpnia 2016

Biała róża/ Mark


Czy myślisz, że możesz mnie pokonać? Co z tego, że jestem kobietą. To z zasady czyni mnie słabszą? O nie, nie dam sobą tak pomiatać. Mężczyźni myślą, że są we wszystkim najlepsi. Bo co to by było gdyby dziewczyna okazała się od nich lepsza? Tragedia narodowa. A robi się jeszcze śmieszniej, kiedy jesteś najlepsza, a reszta grupy to sami chłopacy. Już od podstawówki chodziłam na dodatkowe zajęcia z koszykówki. Trenerka mówiła mi, że mam do tego smykałkę i szybko się uczę, dlatego wrzuciła mnie do składu szkolnej drużyny. Chłopacy z drużyny nie tolerowali tego, że miedzy nimi jest płeć przeciwna, dlatego często mi dokuczali. Nie przejmowałam się tym zbytnio. Głównie mnie wyzywali od chłopczycy albo nadawali dziwne przezwiska, a ja po prostu miałam ich gdzieś.
W gimnazjum sytuacja się troszeczkę zmieniła. Ponownie udało mi się trafić do szkolnej reprezentacji, jednak tym razem nie miałam spokoju. Osoby z drużyny, które nie startowały w zawodach z powodu swojego braku umiejętności mściły się na mnie. Nie raz wyciągałam swój strój sportowy ze szkolnej fontanny, albo sklejałam taśmą podarte książki. To był jeden z najgorszych okresów mojego życia. Jednak kiedy byłam w 3 klasie do drużyny dołączył pewien chłopak. Był całkiem wysoki i dobrze zbudowany. Miał uroczy uśmiech, który często gościł na jego twarzy. On jako jedyny ćwiczył ze mną. Zawsze musiałam się sama rozgrzewać oraz wykonywać inne ćwiczenia, bo nie było dla mnie partnera. Kiedy on dołączył wszystko się zmieniło. Na początku staliśmy się partnerami. Naprawdę dobrze nam się współpracowało, po czasie zostaliśmy przyjaciółmi. Chodziliśmy wszędzie razem, a dzięki jego obecności inni już mi nie dokuczali. Pod koniec roku postanowiliśmy, że razem udamy się do najlepszej szkoły sportowej w mieście. Udało mi się tam dostać bez problemu. Dobre stopnie i talent koszykarski mi w tym pomogły. Jednak okazało się, że mój przyjaciel przeprowadził się do innego miasta. Miałam jego numer telefonu, wiec nadal utrzymywałam z nim kontakt. Z rozmów z nim dowiedziałam się, że paru jego dobrych znajomych będzie uczęszczać do tej szkoły.
- Myślisz, że mnie polubią?
- Pewnie. Są dość specyficznymi osobami, więc szybciej ty ich znielubisz niż oni ciebie.
- Yugi, boję się.
- O czym ty gadasz? Ty się boisz? Ta dzielna i nieustraszona dziewczyna.?No chyba sobie żartujesz.
- Nie żartuje.
- Chyba jesteś już bardzo zmęczona. Jutro pierwszy dzień szkoły lepiej się wyśpij. Nie chce żebyś się spóźniła na spotkanie ze swoim przeznaczeniem.
- Co?
-A taki jeden blond kretyn tak powiedział. Nie przejmuj się i idź spać. Dobranoc Y/N
-Branoc Yugi.
Następnego dnia wstałam o 6.30. Poszłam wziąć szybki prysznic, umyłam dokładnie twarz, nałożyłam krem, zrobiłam lekki makijaż, uczesałam włosy no i oczywiście ubrałam się w nowiusieńki mundurek. Zeszłam na dół i zjadłam śniadanie. Kanapki z serem- tak bardzo oryginalnie. Poszłam do łazienki jeszcze umyć zęby i w sumie byłam gotowa to wyjścia. Wzięłam plecak w którym jak na razie miałam tylko teczkę i kilka długopisów. Wyszłam z domu zamknęłam drzwi na klucz i poszłam na przystanek autobusowy. Od razu w oczy rzucił mi się chłopak ubrany w prawie identyczny do mojego mundurek. Zanim zdążyłam się mu lepiej przyjrzeć już znajdował się przede mną z uśmiechem na twarzy.
- Hej jestem Jackson, wygląda na to, że będziemy chodzić do tej samej szkoły.
- Eee cześć jestem Y/N. 
- Przyjaciółka Yugyeom’a?
- A.. yy.. tak- trochę się zająknęłam.
- No to będziemy razem chodzić do klasy. Musze ci przyznać, po tym jak ten dzieciak nie chciał nam wysłać twojego zdjęcia myślałem, że jesteś brzydka albo coś, ale muszę przyznać jestem mile zaskoczony.
No to mnie zamurowało. Spojrzałam na niego jak na idiote, a on szczerzył się do mnie jak łysy do sera. Przez chwilę pomyślałam czy to nie jest ten cały „blond kretyn” i w sumie jest to całkiem możliwe.
- No Y/N nie gniewaj się przecież tylko sobie żartuje.
Gadaliście sobie przez całą drogę do szkoły. W sumie chłopak był dość miły, a to że był znajomym Yugiego tylko stawiało go w dobrym świetle.
Weszliście do sali gimnastycznej, w której był straszny tłok. Jackson sprawdził coś w swoim telefonie i pociągną cię za rękę w stronę „kumpli”.
I ponowny szok tego dnia. Stało przede mną sześciu chłopaków i ja się pytam co to ma być? Chociaż tak między nami- są przystojni.
- Część to jest Y/N- zaczął blondyn- A to są… sami się przedstawcie. Co ja, adwokat?
Chłopaki przedstawili się po kolei mówiąc, żebym zwracał się do nich ksywkami, bo tak jest bardziej komfortowo.
- Więc Y/N idziesz do klasy koszykarskiej?-zapytał JB.
- Tak. I mam rozumieć, że wy wszyscy też?
- Tak- odpowiedzieli chórem.
No przynajmniej nie będzie mi się nudziło.
- Ej ej, a wiecie, że ona jest przyjaciółeczką naszego Yugiego?- powiedział z entuzjazmem Jack.
No i wszystkich zamurowało. Ok, co w tym takiego dziwnego?
Po skończonym apelu udaliśmy się do swoich klas. Zajęłam trzecią ławkę pod oknem. Za mną usiadł JR przede mną Jackson, a po mojej prawej Mark. Reszta bandy usiadła nie opodal tak, że mieliśmy idealną sieć komunikacyjną między ławkami. Nauczycielowi nie chciało się dużo gadać, więc tylko rozdał nam plany lekcji i mieliśmy wolne.
- To co, idziemy na lody?!-wrzasnął Youngjae.
- A ten tylko o jednym myśli- westchnął BamBam.
- Zboczeniec!
Już nawet nie wiem kto co mówił ponieważ powstał niemały harmider.
- Dobra, spokój idziemy na te lody?-zapytałam, a wszyscy raźnie pokręcili głowami.
Siedzielismy sobie w lodziarni. O dziwo nie czułam się dziwnie wśród tylu chłopaków. A może powinnam? Mniejsza z tym.
- Mark co się tak patrzysz na Y/N? Nie mów, że już ci zawróciła w głowie.-powiedział BamBam.
Ja jak to ja mimowolnie się zarumieniłam, po czym z niebywałą gracją zdzieliłam chłopaka po głowie.
- Nie gadaj głupot Bam. Jestem ładna, wiec to nie dziwne, że ludzie się na mnie patrzą. Mogę się założyć, że kelner stojący za barem tez się na mnie patrzy.
- O co się zakładamy?- zapytał z chytrym uśmiechem Jackson.
- Jak wygram stawiasz mi lody.
- Jeśli ja wygram dostaje całusa. W usta.
- Uuuu powiało grozą- skomętował JB.
- Wszyscy jesteście świadkami. Umowa stio.- podałam sobie ręke z chłopakiem i momentalnie wszyscy odwrócili się w stronę lady.
No i co miałam rację. Darmowe lody to, to co tygryski lubią najbardziej.
- Wygrałam- uśmiechnęłam się zwycięsko, a Jack usiadł z naburmuszoną miną- Oj nie rób focha. Złość piękności szkodzi.
Wszyscy parsknęli śmiechem. Reszta dnia z chłopakami minęła bardzo przyjemnie.

*Miesiąc później*
Z chłopakami utrzymywałam bardzo dobry kontakt. Po szkole razem trenowaliśmy i spędzaliśmy dużo czasu. Naprawdę świetnie się z nimi bawiłam. Jackson zawsze rzucał jakimiś głupimi tekstami i uwielbiał się ze mną zakładać. Nie urywajmy parę razy z nim przegrałam. JB nie odzywał się dużo, ale jak czasami coś powiedział to wszyscy zwijali się na podłodze ze śmiechu. Junior to taka gaduła zaraz po Jack’u. Nie wierzę, że gadałam z nim nawet o okresie. Youngjae uwielbiał mówić po angielsku, co czasami zabawnie się kończyło. BamBam to taka irytująca istota, która lata ci nad uchem i brzęczy jeśli coś chce, ale i tak go uwielbiam no i najbardziej urocza osoba na ziemi, czyli Mark. On ma taki słodki uśmiech. No po prostu można zejść z tego świata jak się za długo patrzy.
Pewneo dnia po lekcjach w mojej szafce zastałam białe róże z karteczką.
Dach szkoły o 15.
No to żeś się koleś pośpieszył. 15 jest za jakieś 2 minuty. Czemu ja nawet nie dostałam czasu, żeby zastanowić się czy chce iść? Dobra i tak bym poszła jestem zbyt ciekawska. Udałam się na dach na środku stał jakiś chłopak odwrócony do mnie plecami. Chwila, chwila skądś kojarzę te sylwetkę.
- Mark?- powiedziałam cicho, a on odwrócił się z tym swoim cholernie pięknym uśmieszkiem.
- Hej Y/N wiem, że może wydać ci się to dziwne, ale naprawdę bardzo cię lubię…co ja pierdole- podrapał się po głowie. 
Podniósł oczy, przysunął się do mnie i ucałował lekko w policzek.
- Y/N podobasz mi się... Zostaniesz moją dziewczyną?
Wow, tego się nie spodziewałam. Na niego leci połowa dziewczyn ze szkoły, a to mi wyznaje swoje uczucia. Coś mi jednak podpowiedział, żebym się zgodziła. Kiwnęłam lekko głową, a chłopak tym razem złożył delikatny pocaunek na moich wargach.
- Awwwww jakie to słodkie-usłyszałam jakiś szept.
- Zamknij się idioto, bo nas wydasz.
Chwila, chwila. To co mi podpowiadało to nie był jakiś głos w mojej chłowie tylko ktoś schowany za wejściem na dach. Podeszłam i zobaczyłam całą moją ukochaną ekipę.
- Co wy tu robicie idioci?-zapytałam oschle.
- My tylko…to jego wina!- wykrzyknął BamBam wskazując palcem na Jacksona.
- Eee Y/N no bo wiesz.. Widziałem jak Mark wkłada tą różę do szafki to podpatrzyłem co tam napisał, zadzwoniłem do reszty i ta dam, jesteśmy. Po prostu chciałem zobaczyć jak nasz mały Mark dorasta. A w tajemnicy powiem ci, że to był jego pierwszy pocaunek.- ostatnie zdanie powiedział półszeptem
- Jack zabije cię kiedyś!- warknął chłopak stojący obok mnie i już miał rzucić się na biednego blondyna, kiedy zarzuciłam mu ręce na szyję.
- Mmm czuję się zaszczycona kradnąc ci twój pierwszy pocałunek- mruknęłam. 
- Ejj Y/N nie wstydzisz się tak w ich obecności?
- Mark, to tylko pocałunek. Ile razu musiałam to robić w tym oblehem- spiorunowałam wzrokiem Jacksona.- Teraz będziesz mnie przed nim bronił, prawda?
- Prawda- złapał mnie w tali i lekko schylił głowę składając na moich ustach drugi, motyli całus.
- Ejj jestem nieusatysfakcjonowana- mruknęłam.
- Jaka zachłanna- skomentował JB i wszyscy wybuchli śmiechem.

Tak właśnie przeżyłam swoje lata liceum. Z Markiem, aż do teraz.

Ati

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz