Czy myślisz, że możesz mnie pokonać? Co z tego, że jestem kobietą. To z zasady czyni mnie słabszą? O nie, nie dam sobą tak pomiatać. Mężczyźni myślą, że są we wszystkim najlepsi. Bo co to by było gdyby dziewczyna okazała się od nich lepsza? Tragedia narodowa. A robi się jeszcze śmieszniej, kiedy jesteś najlepsza, a reszta grupy to sami chłopacy. Już od podstawówki chodziłam na dodatkowe zajęcia z koszykówki. Trenerka mówiła mi, że mam do tego smykałkę i szybko się uczę, dlatego wrzuciła mnie do składu szkolnej drużyny. Chłopacy z drużyny nie tolerowali tego, że miedzy nimi jest płeć przeciwna, dlatego często mi dokuczali. Nie przejmowałam się tym zbytnio. Głównie mnie wyzywali od chłopczycy albo nadawali dziwne przezwiska, a ja po prostu miałam ich gdzieś.
W gimnazjum sytuacja się troszeczkę zmieniła. Ponownie udało
mi się trafić do szkolnej reprezentacji, jednak tym razem nie miałam spokoju.
Osoby z drużyny, które nie startowały w zawodach z powodu swojego braku
umiejętności mściły się na mnie. Nie raz wyciągałam swój strój sportowy ze
szkolnej fontanny, albo sklejałam taśmą podarte książki. To był jeden z
najgorszych okresów mojego życia. Jednak kiedy byłam w 3 klasie do drużyny
dołączył pewien chłopak. Był całkiem wysoki i dobrze zbudowany. Miał uroczy uśmiech,
który często gościł na jego twarzy. On jako jedyny ćwiczył ze mną. Zawsze
musiałam się sama rozgrzewać oraz wykonywać inne ćwiczenia, bo nie było dla
mnie partnera. Kiedy on dołączył wszystko się zmieniło. Na początku staliśmy
się partnerami. Naprawdę dobrze nam się współpracowało, po czasie zostaliśmy
przyjaciółmi. Chodziliśmy wszędzie razem, a dzięki jego obecności inni już mi
nie dokuczali. Pod koniec roku postanowiliśmy, że razem udamy się do najlepszej
szkoły sportowej w mieście. Udało mi się tam dostać bez problemu. Dobre stopnie
i talent koszykarski mi w tym pomogły. Jednak okazało się, że mój przyjaciel przeprowadził
się do innego miasta. Miałam jego numer telefonu, wiec nadal utrzymywałam z nim
kontakt. Z rozmów z nim dowiedziałam się, że paru jego dobrych znajomych będzie
uczęszczać do tej szkoły.
- Myślisz, że mnie polubią?
- Pewnie. Są dość specyficznymi osobami, więc szybciej ty ich
znielubisz niż oni ciebie.
- Yugi, boję się.
- O czym ty gadasz? Ty się boisz? Ta dzielna i nieustraszona
dziewczyna.?No chyba sobie żartujesz.
- Nie żartuje.
- Chyba jesteś już bardzo zmęczona. Jutro pierwszy dzień
szkoły lepiej się wyśpij. Nie chce żebyś się spóźniła na spotkanie ze swoim
przeznaczeniem.
- Co?
-A taki jeden blond kretyn tak powiedział. Nie przejmuj się
i idź spać. Dobranoc Y/N
-Branoc Yugi.
Następnego dnia wstałam o 6.30. Poszłam wziąć szybki
prysznic, umyłam dokładnie twarz, nałożyłam krem, zrobiłam lekki makijaż,
uczesałam włosy no i oczywiście ubrałam się w nowiusieńki mundurek. Zeszłam na
dół i zjadłam śniadanie. Kanapki z serem- tak bardzo oryginalnie. Poszłam do
łazienki jeszcze umyć zęby i w sumie byłam gotowa to wyjścia. Wzięłam plecak w
którym jak na razie miałam tylko teczkę i kilka długopisów. Wyszłam z domu
zamknęłam drzwi na klucz i poszłam na przystanek autobusowy. Od razu w oczy
rzucił mi się chłopak ubrany w prawie identyczny do mojego mundurek. Zanim
zdążyłam się mu lepiej przyjrzeć już znajdował się przede mną z uśmiechem na
twarzy.
- Hej jestem Jackson, wygląda na to, że będziemy chodzić do tej
samej szkoły.
- Eee cześć jestem Y/N.
- Przyjaciółka Yugyeom’a?
- A.. yy.. tak- trochę się zająknęłam.
- No to będziemy razem chodzić do klasy. Musze ci przyznać,
po tym jak ten dzieciak nie chciał nam wysłać twojego zdjęcia myślałem, że
jesteś brzydka albo coś, ale muszę przyznać jestem mile zaskoczony.
No to mnie zamurowało. Spojrzałam na niego jak na idiote, a
on szczerzył się do mnie jak łysy do sera. Przez chwilę pomyślałam czy to nie
jest ten cały „blond kretyn” i w sumie jest to całkiem możliwe.
- No Y/N nie gniewaj się przecież tylko sobie żartuje.
Gadaliście sobie przez całą drogę do szkoły. W sumie chłopak
był dość miły, a to że był znajomym Yugiego tylko stawiało go w dobrym świetle.
Weszliście do sali gimnastycznej, w której był straszny tłok.
Jackson sprawdził coś w swoim telefonie i pociągną cię za rękę w stronę
„kumpli”.
I ponowny szok tego dnia. Stało przede mną sześciu chłopaków
i ja się pytam co to ma być? Chociaż tak między nami- są przystojni.
- Część to jest Y/N- zaczął blondyn- A to są… sami się przedstawcie. Co ja, adwokat?
Chłopaki przedstawili się po kolei mówiąc, żebym zwracał się
do nich ksywkami, bo tak jest bardziej komfortowo.
- Więc Y/N idziesz do klasy koszykarskiej?-zapytał JB.
- Tak. I mam rozumieć, że wy wszyscy też?
- Tak- odpowiedzieli chórem.
No przynajmniej nie będzie mi się nudziło.
- Ej ej, a wiecie, że ona jest przyjaciółeczką naszego
Yugiego?- powiedział z entuzjazmem Jack.
No i wszystkich zamurowało. Ok, co w tym takiego dziwnego?
Po skończonym apelu udaliśmy się do swoich klas. Zajęłam
trzecią ławkę pod oknem. Za mną usiadł JR przede mną Jackson, a po mojej prawej
Mark. Reszta bandy usiadła nie opodal tak, że mieliśmy idealną sieć
komunikacyjną między ławkami. Nauczycielowi nie chciało się dużo gadać, więc
tylko rozdał nam plany lekcji i mieliśmy wolne.
- To co, idziemy na lody?!-wrzasnął Youngjae.
- A ten tylko o jednym myśli- westchnął BamBam.
- Zboczeniec!
Już nawet nie wiem kto co mówił ponieważ powstał niemały harmider.
- Dobra, spokój idziemy na te lody?-zapytałam, a wszyscy raźnie
pokręcili głowami.
Siedzielismy sobie w lodziarni. O dziwo nie czułam się
dziwnie wśród tylu chłopaków. A może powinnam? Mniejsza z tym.
- Mark co się tak patrzysz na Y/N? Nie mów, że już ci
zawróciła w głowie.-powiedział BamBam.
Ja jak to ja mimowolnie się zarumieniłam, po czym z niebywałą
gracją zdzieliłam chłopaka po głowie.
- Nie gadaj głupot Bam. Jestem ładna, wiec to nie dziwne, że
ludzie się na mnie patrzą. Mogę się założyć, że kelner stojący za barem tez się
na mnie patrzy.
- O co się zakładamy?- zapytał z chytrym uśmiechem Jackson.
- Jak wygram stawiasz mi lody.
- Jeśli ja wygram dostaje całusa. W usta.
- Uuuu powiało grozą- skomętował JB.
- Wszyscy jesteście świadkami. Umowa stio.- podałam sobie
ręke z chłopakiem i momentalnie wszyscy odwrócili się w stronę lady.
No i co miałam rację. Darmowe lody to, to co tygryski lubią
najbardziej.
- Wygrałam- uśmiechnęłam się zwycięsko, a Jack usiadł z
naburmuszoną miną- Oj nie rób focha. Złość piękności szkodzi.
Wszyscy parsknęli śmiechem. Reszta dnia z chłopakami minęła
bardzo przyjemnie.
*Miesiąc później*
Z chłopakami utrzymywałam bardzo dobry kontakt. Po szkole
razem trenowaliśmy i spędzaliśmy dużo czasu. Naprawdę świetnie się z nimi
bawiłam. Jackson zawsze rzucał jakimiś głupimi tekstami i uwielbiał się ze mną
zakładać. Nie urywajmy parę razy z nim przegrałam. JB nie odzywał się dużo, ale
jak czasami coś powiedział to wszyscy zwijali się na podłodze ze śmiechu.
Junior to taka gaduła zaraz po Jack’u. Nie wierzę, że gadałam z nim nawet o
okresie. Youngjae uwielbiał mówić po angielsku, co czasami zabawnie się
kończyło. BamBam to taka irytująca istota, która lata ci nad uchem i brzęczy
jeśli coś chce, ale i tak go uwielbiam no i najbardziej urocza osoba na ziemi, czyli Mark. On ma taki słodki uśmiech. No po prostu można zejść z tego świata
jak się za długo patrzy.
Pewneo dnia po lekcjach w mojej szafce zastałam białe róże z
karteczką.
Dach szkoły o 15.
No to żeś się koleś pośpieszył. 15 jest za jakieś 2 minuty.
Czemu ja nawet nie dostałam czasu, żeby zastanowić się czy chce iść? Dobra i tak
bym poszła jestem zbyt ciekawska. Udałam się na dach na środku stał jakiś
chłopak odwrócony do mnie plecami. Chwila, chwila skądś kojarzę te sylwetkę.
- Mark?- powiedziałam cicho, a on odwrócił się z tym swoim
cholernie pięknym uśmieszkiem.
- Hej Y/N wiem, że może wydać ci się to dziwne, ale naprawdę
bardzo cię lubię…co ja pierdole- podrapał się po głowie.
Podniósł oczy, przysunął się do mnie i ucałował lekko w
policzek.
- Y/N podobasz mi się... Zostaniesz moją dziewczyną?
Wow, tego się nie spodziewałam. Na niego leci połowa
dziewczyn ze szkoły, a to mi wyznaje swoje uczucia. Coś mi jednak podpowiedział, żebym
się zgodziła. Kiwnęłam lekko głową, a chłopak tym razem złożył delikatny
pocaunek na moich wargach.
- Awwwww jakie to słodkie-usłyszałam jakiś szept.
- Zamknij się idioto, bo nas wydasz.
Chwila, chwila. To co mi podpowiadało to nie był jakiś głos w
mojej chłowie tylko ktoś schowany za wejściem na dach. Podeszłam i zobaczyłam
całą moją ukochaną ekipę.
- Co wy tu robicie idioci?-zapytałam oschle.
- My tylko…to jego wina!- wykrzyknął BamBam wskazując palcem
na Jacksona.
- Eee Y/N no bo wiesz.. Widziałem jak Mark wkłada tą różę do
szafki to podpatrzyłem co tam napisał, zadzwoniłem do reszty i ta dam, jesteśmy.
Po prostu chciałem zobaczyć jak nasz mały Mark dorasta. A w tajemnicy powiem
ci, że to był jego pierwszy pocaunek.- ostatnie zdanie powiedział półszeptem
- Jack zabije cię kiedyś!- warknął chłopak stojący obok mnie i
już miał rzucić się na biednego blondyna, kiedy zarzuciłam mu ręce na szyję.
- Mmm czuję się zaszczycona kradnąc ci twój pierwszy
pocałunek- mruknęłam.
- Ejj Y/N nie wstydzisz się tak w ich obecności?
- Mark, to tylko pocałunek. Ile razu musiałam to robić w tym
oblehem- spiorunowałam wzrokiem Jacksona.- Teraz będziesz mnie przed nim
bronił, prawda?
- Prawda- złapał mnie w tali i lekko schylił głowę składając
na moich ustach drugi, motyli całus.
- Ejj jestem nieusatysfakcjonowana- mruknęłam.
- Jaka zachłanna- skomentował JB i wszyscy wybuchli śmiechem.
Tak właśnie przeżyłam swoje lata liceum. Z Markiem, aż do
teraz.
Ati
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz