sobota, 6 sierpnia 2016

White is strange cz.7


Wonho pov.
Następnego dnia obudziłem się wcześnie rano. Byłem niewypoczęty i cały zgrzany, ponieważ przez całą noc śniły mi się koszmary. Koszmary o tym, że kompletnie ześwirowałem, że straciłem zmysły i zachowuję się jak niepełnosprawny idiota bez mózgu. Nie mogę stracić mojej wiedzy. Umysł jest najlepszą bronią w tym świecie i nie zamieniłbym go na nic, za żadne skarby. Wiedząc, iż już nie zasnę wstałem z posłania i skierowałem się do pokoju mojej współlokatorki. Dziewczynka smacznie spała w swoim łóżku. Widząc, że ją w porównaniu do mnie nic nie trapi skierowałem się do łazienki w celu wzięcia ciepłego prysznica. Wszedłem do pomieszczenia, odkręciłem wodę, ściągnąłem zbędną mi w tym momencie odzież i wszedłem do kabiny. Czując ciepłą wodę uderzającą o moją klatkę piersiową od razu się rozluźniłem. W takich chwilach nic się nie liczy. Nie ma problemów na świecie. Jestem tylko ja i błogi spokój. Woda odbijająca się od mojego ciała i wsiąkająca w moje włosy. Czuję się jakbym zmywał z siebie trudy życia. To takie przyjemne uczucie. Stałem tak jakieś 15 minut, aż wreszcie wziąłem mydło i porządnie wyszorowałem moje ciało. Wyszedłem spod prysznica, wytarłem się i spojrzałem w lustro. Jestem przystojnym, dobrze zbudowanym 20-letnim mężczyzną. Niedawno się przekonałem, że idąc po ulicy kobiety oglądają się za mną. A zamiast cieszyć się życiem poświęcam je na naukę. Najśmieszniejsze jest to, iż robię to z własnej woli. Nie interesuję się kobietami. Nigdy nie chciałem jakiejś bliżej poznać, jeśli nie była moją pacjentką. Czy to czyni moje życie nudnym?
Z zamyślenia wyrwała mnie wchodząca do pokoju blondynka przecierająca swoje zaspane niebieskie oczy.
- Dzień dobry- powiedziała zaspanym głosem i usiadła przy stole.
- Cześć Pia. Zjesz kanapki?
- Tak, poproszę.
Wyciągnąłem z lodówki kanapki przygotowane przeze mnie wczorajszego dnia i postawiłem przed dziewczynką. Do tego nalałem jej do szklanki sok pomarańczowy i postawiłem obok talerza.
- Smacznego- powiedziałem uśmiechając się delikatnie do niej.
- A pan nie je?- zapytała.
Muszę przyznać, koszmar ścisnął mi tak żołądek, że nie byłbym w stanie nic teraz przełknąć.
- Już jadłem, nie przejmuj się mną.
- Co dzisiaj będziemy robić?
- Za około godzinę powinien przyjść po nas Yu i zabierze nas do więzienia żebyśmy mogli przesłuchać kilka osób i liczę na to, że uda ci się narysować ich twarze ponieważ na teren nie można wnosić żadnych urządzeń elektrycznych. Mogę na ciebie liczyć prawda?
- Oczywiście.

I.M pov.
Kolejny dzień terapii z panną HyeRym. Dzisiaj postaram się zrobić coś, co było nie do zrobienia przez cały ten czas. Spróbuję pobrać jej krew. Jej profil nie posiada tych ważnych danych, ponieważ boi się igieł i podobno kiedy jakąś widzi dostaje napadu paniki. Ale postaram się to zrobić w oryginalny sposób.
- Dzień dobry, jak się dzisiaj czujesz?- rzuciłem na wejściu.
- Całkiem dobrze.
- Głowa już nie boli?
W odpowiedzi dostałem twierdzące kiwniecie głową. Usiadłem na krześle koło łóżka i przeszedłem do rzeczy.
- Wiem o twoim lęku. Jednak w twoim profilu nie ma jednej ważnej informacji. A mówię tu o badaniu twojej krwi.
- Ja nie chce- dziewczyna od razu skuliła się na posłaniu, a w jej oczach pojawiły się łzy.
- Ahh spokojnie. Tylko mi tu nie płacz. Nie zrobię nic bez twojej zgody. Więc na razie po prostu mnie posłuchaj. Badanie twojej krwi pomoże nam wyjaśnić kilka istotnych faktów. Na przykład to czym byłaś szprycowana przez ile czasu, w dodatku możemy się dowiedzieć czy twoje zaburzenia były spowodowane przez substancje dokrewne czy może same zagnieździły się w twoim umyśle. Dlatego proszę cię. Pozwól nam pobrać krew. Możemy dać ci znieczulenie i zasłonić oczy. Hm? Co ty na to?
- Em ja? Dobrze- powiedziałem niepewnie.
- Naprawdę!- wystrzeliłem uradowany jak małe dziecko.
- Ale będziesz mnie trzymał za rękę?
- Będę.

Wonho pov
Więzienie. Miejsce odrzucające od siebie wszystkich. Nikt nie chciałby tu wylądować. Na dodatek pachniało tutaj stęchlizną, a po kątach leżały martwe szczury. Ściany były obdrapane. Doszliśmy do sali przesłuchań, która nie był tak poniszczona jak reszta budynku. Usiadłem przy stole. Naprzeciwko mnie usadzony został nieco starszy ode mnie chłopak. Pia siedziała na końcu pokoju z blokiem i ołówkami skanując każdy detal na twarzy człowieka.
- Przyszedłeś w takie miejsce z małą dziewczynką. Na co ci ona- zaśmiał mi się prosto w twarz.
- Powiedzmy, że pomaga mi w pracy- uśmiechnąłem się cwaniacko i oparłem rękami o blat stołu.
- Kim jesteś? Wydajesz się inteligentniejszy od ty wszystkich śledczych- zaczął mówić bardziej poważnie, co oznacza że zrozumiał swoje położenie.
- Jestem psychiatrą. Dość dobrym psychiatrą. Więc lepiej mnie nie oszukuj, bo widzę wszystkie twoje ruchy i najmniejsza zmiana w twojej postawie zostanie zauważona.- powiedziałem groźnie, a on wyraźnie się przestraszył- więc teraz powiedz co robiły grzyby halucynogenne u was w kryjówce?
- Rosły. Szef lubił je podjadać mówił, że po nich świat jest piękniejszy co coś takiego.
- Dawaliście je dziewczynie?
- Nie. Albo nic o tym nie wiem- hmm...ciekawe, mówi prawdę.
- Dawaliście jej zastrzyki. Z czym i ile razy dziennie?- podniosłem głos, ale starałem się nie krzyczeć.
- Nie wiem z czym były zastrzyki byłem portierem pilnowałem dziewczyny i kluczy. Wiem tylko, że były 3 zastrzyki dziennie.
- Ehh jesteś bezużyteczny, wiesz?- spojrzałem na Pie, która porozumiewawczo kiwnęła do mnie głową.- Zabierzcie go stąd.
Strażnik zabrał jegomościa ze sobą wychodząc z sali. Spojrzałem z powrotem na dziewczynkę, która beztrosko dopracowywała szczegóły swojego rysunku. Odwróciłem się ponownie do przodu i westchnąłem ciężko opierając głowę na oparciu krzesła. Nie chce mi się przesłuchiwać ich wszystkich, ale nikt za mnie tego nie zrobi.
Następni członkowie sekty nie dawali mi zbyt dużo przydatnych informacji. Każdy miał swoje wyznaczone zadanie i nie ingerował w pracę innych, więc prosto ujmując cała praca to było łączenie puzzli. Jednak jedna osoba podała mi cenne informacje, które zaintrygowały mnie do tego stopnia, że zacząłem z nim prowadzić grę psychiczną. Ile udało mi się dowiedzieć? Otóż, Panna HyeRym posiadała rodzinę, jednak ojciec dziewczyny i szef sekty mieli ze sobą jakieś ciekawe interesy w skutek czego jednej nocy zabito całą rodzinę dziewczyny. Czyli ona od samego początku nie była przetrzymywana w budynku. Porwali ją kiedy miała jakieś 6 lat więc nie dziwne, że nie pamięta swojej przeszłości. Co do substancji wstrzykiwanej dziewczynie, był to mocno stężony sok z grzybów halucynogennych, co dało efekt zapomnienia przez nią większości wydarzeń albo zamieszania paru faktów.
Usatysfakcjonowany wyszedłem z budynku idąc do mieszkania. W sumie jutro już wracamy do ośrodka, ponieważ zebrałem wszystkie potrzebne mi informacje. Ostatnia noc na wolności i wracam do szarej rzeczywistość. No nic, wiedziałem, że to się tak skończy, ale sądziłem iż zajmie to więcej czasu. Przechodząc przez próg drzwi poczułem ukłucie w głowie. Aha, już wiem co to oznacza. Osunąłem się na ziemie po futrynie i usiadłem ciężko oddychając. Próba walki z tym jest straszna i bolesna. Moją głowę przechodziły ogromne pajęczyny bólów nerwowych, które z każdą sekundą pulsowały coraz mocniej.
- Pia, zejdź na dół i otwórz mi drzwi do jego pokoju!- usłyszałem stłumiony krzyk Yu- Ej, ej trzymaj się. Jestem zwykłym śledczym nie wiem co mam robić w takich sytuacjach.- słyszałem lekki strach w jego głosie.
- Jeśli zacznę się rzucać, w kieszeni jest zastrzyk uspokajający- wysapałem z trudem już nie wytrzymując bólu.
Wydarłem się na cały głos. Poczułem ręce Yu unoszące mnie w górę po czym miękką pościel. Kolejna fala impulsu przeszła przez moją głowę, a ja skuliłem się na łóżku.
- Wyjdź, zamknij drzwi i zostań przy Pii!- krzyknąłem dalej wijąc się z bólu.
Nie dam rady wygrać tej walki, więc lepiej żebym był sam w pomieszczeniu niż komuś zrobił krzywdę. Usłyszałem tylko przekręcany dźwięk klucza i moje wszystkie procesy obronne puściły. Pamiętam tylko jak zatoczyłem się na ścianę i upadłem na podłogę. Później zemdlałem.
Byłem w jasnym korytarzu. Biel ścian odbijała światło i raziła mnie w oczy. Wspominałem wam, że nie lubię bieli? Zbytnio kojarzy mi się ze śmiercią. Wiecie szpital, blade twarze trupów.
- Zostały ci tylko 2 kroki i dam ci spokój.- usłyszałem za swoimi plecami przyjemny kobiecy głos.
- Kim jesteś?- odwróciłem się, lecz za mną nie było nikogo.
- Jestem duchem. Matką Park HyeRym. Rozwiązałeś prawie całą zagadkę. Zostało tylko rozwiązanie prawdy. Wiem, że to zrobisz Wonho, jesteś na tle inteligentny, że sobie poradzisz. A, i uważaj. To najczęściej mądrych ludzi dopadają problemy psychiczne.
Wtedy zobaczyłem siebie siedzącego w kaftanie i białym pomieszczeniu. Znowu obłąkany ja. Nie chce tak skończyć, przecież to jest niemożliwe. Spojrzałem w oczy drugiej postaci. Białe tęczówki jeśli nie ich brak i ten przerażający krzyk.
Obudziłem się cały zlany potem. Mam dość koszmarów. Uniosłem się na łokciach przecierając twarz ręką. Mam dość. Mam kurwa dość! Chce jak najszybciej wyjaśnić o co w tym wszystkim chodzi i znowu żyć spokojnie jak każdy porządny doktor. Spostrzegłem coś po mojej prawej stronie. Obejrzałem się i zobaczyłem śpiącą na krześle Pie. Kiedy ona tu przyszła? Ah, głupiutka dziewczyna.

I.M pov.
Badanie krwi przebiegło bez problemu. HyeRym cały czas ściskała mnie mocno za rękę. Teraz zostało tylko czekanie na wyniki. Kihyun powiedział mi, że Wonho już wraca. W sumie to się cieszę, bo jego pacjenci są naprawdę ciężcy do upilnowania. Jestem ciekaw ile udało mu się dowiedzieć. Idąc wzdłuż korytarza zaczepił mnie jeden z doktorów.
- Młody. Hyungwon w laboratoriów mówił, że przyśpieszył wyniki analizy krwi, więc za godzinę będzie miał wszystkie informacje.

Kiwnąłem głowa na znak zrozumienia i udałem się do innych pacjentów, którymi musiałem się teraz zajmować. Po wyznaczonym czasie udałem się po wyniki, a informacje którą otrzymałem wstrząsnęły mną do tego stopnia, że usiadłem na podłodze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz