
Jechaliśmy autobusem większość dnia. Prawie wszyscy spali
kiedy wstałam. Spojrzałam na zegarek, była 7:30. Przed nami było jeszcze koło
dwóch godziny drogi. Nadal leżałam na JB, więc próbowałam jakoś po cichu z niego
zjeść, żeby nikogo nie obudzić. Jakimś cudem mi się to udało. Teraz siedziałam
sobie wgapiając się w krajobraz za oknem. Słońce już wzeszło, mgła unosiła się
nad polami, które mijaliśmy. Dzień naprawdę zapowiadał się cudownie. Miałam
nadzieję, że taki też